Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 30 sierpnia 2012

nad Motławą...

Spacer po Gdańsku obfituje w wiele ciekawych odkryć. Będę to powtarzała do znudzenia, bo Gdańsk jest po prostu przepięknym i magicznym miastem. Ilekroć spaceruję jego ulicami myślę, że mam ogromne szczęście, że to wszystko mogę mieć na wyciągnięcie ręki. Praktycznie każdy krok to niezliczona ilość niesamowitych widoków, harmonijnych układów uliczek, niepowtarzalnych kolorów i ornamentów. Każda pora dnia ma dla obserwatorów wiele do zaoferowania. Wieczorny Gdańsk jest inny, niż ten poranny. Popołudniowy inny niż ten tuż przed podwieczorkiem. I chociaż mieszkam tu już 26 lat, to zaskakuje mnie tak samo teraz, jak robił to wiele lat temu.
I niech za przykład posłuży antykwariat, o którym na pewno już wspominałam, który mijałam już tysiące razy, który odwiedzałam drugie tyle. Nad Motławą, w świetle latarni, zobaczyłam taki oto obrazek:





zupełnie jak podczas wszystkich dotychczasowych książkopodróży książki wychodzą na ulicę, do ludzi. Nie są już pochowane gdzieś tam za szkłem i cegłami. Nie gryzą, nie plują. Są na wyciągnięcie ręki, do tego w scenerii, która sprzyja czytaniu. Fantastyczne!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz