Łączna liczba wyświetleń

piątek, 21 stycznia 2011

nie oceniaj książki po okładce

każdy zna to porzekadło... zresztą nie tylko do książek można je odnieść. Więc jak mówiłam każdy je zna, ale również każdemu zdarzyło się działać wbrew temu, co ono mówi. Mnie też. Przyznaję się bez bicia. Zresztą miało to miejsce całkiem niedawno, gdy w moje ręce dostała się pewna książka... Okładka taka sobie, blurb taki sobie, tematyka taka sobie, wydanie takie sobie. Pomyślałam zatem, że cała książka jest TAKA SOBIE. No i potem zaczęłam ją czytać. Jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że jednak nie będzie to najgorsza książka czytana w roku 2011 (zresztą już niedługo recenzja na blogu). A musicie wiedzieć, że póki co przeczytałam trzy książki i to całkiem niezłe. Także mówię Wam to, co sami wiecie: NIE OCENIAJCIE KSIĄŻEK PO OKŁADCE.
Zresztą ciekawa jestem, czy Wy mieliście takie sytuacje? Oczywiście pytam o zaskok wszelki, tzn. okładka piękna, a książka odpychająca, lub odwrotnie, tak jak to było w moim przypadku.

5 komentarzy:

  1. Ja w ogóle bardzo ostrożnie dobieram lektury, nie miewam zrywów typu: wchodzę do księgarni, oglądam, nie słyszałam, ale podoba mi się, więc kupuję. Czytam książki autorów, których znam lub choćby słyszałam/czytałam, albo o autorach, których znam - musi być zawsze jakiś łańcuszek, w ciemno nie ma czytania :) Więc na okładkę z reguły dużej uwagi nie zwracam, jeśli coś miałoby mnie zrazić to już prędzej format, czcionka - to, co może mnie irytować już w trakcie czytania. Ale pojawia się rzeczywiście pewna niechęć, jeśli okładka jest bardzo odrzucająca, i na odwrót - "Powieść dla kobiet" Viewegha na przykład miała cudowną okładkę i w tym wypadku siła mojego zachwytu dla strony wizualnej była równa sile zniesmaczenia lekturą, chyba jedną z najgorszych, z jakimi miałam do czynienia ostatnimi czasy. (Do Viewegha całkowicie nie zniechęcam, bo "Zapisywacze ojcowskiej miłości" byli o niebo lepsi, a i poza tym, jestem przekonana, napisał jeszcze wiele dobrych książek, które sama mam nadzieję przeczytać). Podsumowując - nie, po okładce nie oceniam i uważam to za bardzo nierozsądne, bo można wiele wspaniałych książek przegapić.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. oczywiście jak pisałam w poście również staram się tego nie robić, ale muszę przyznać, że jest wiele książek, które całkowicie potwierdzają wszystkie przypuszczenia, które ma się na podstawie okładki. Bardzo często, zwłaszcza recenzując książki, których nie wybrałam sama, to, co pomyślałam widząc okładkę całkowicie potwierdziło się po przeczytaniu treści.

    OdpowiedzUsuń
  3. Okropna jestem z tymi okładkami...ale myślę, że wszystko do czasu. jest lepiej niż było, już mi minęły pewne głupie przyzwyczajenia książkowe.

    zapraszam do błękitnej biblioteczki:)

    http://lotta-kronika-pachnacych-kartek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz rację. Nim coś kupię, patrzę na okładkę. CHoć jeśli wiem, że cos jest super, to okładka juz mnie nie interesuje. Jednak w dzisiejszych czasach, kiedy są TAKIE możliwości graficzne, widok książki z tragiczną okładką jest po prostu przykry. Tak jakby komuś nie zależało na jej promocji...

    OdpowiedzUsuń
  5. Niestety. W przypadku estetyki wszechobecna jest względność.

    OdpowiedzUsuń