Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 2 stycznia 2011

Kryzys muzeów

No i proszę, pierwszy post w 2011 roku. Mam nadzieję, że wszelkie imprezy sylwestrowe udały się tak dobrze jak moja. I chociaż nos jeszcze daje mi się we znaki, to i tak było fantastycznie!
W nowym roku zacznę od polecenia Wam książki wydanej przez Słowo/obraz terytoria w 2009 roku. "Kryzys muzeów" autorstwa Jeana Clair jest krótkim opisem sytuacji wszelkich galerii sztuki na świecie. Autor skupia się głównie na Luwrze, który postanowił sprzedać swoją nazwę muzeum w Abu Zabi i uczynić tam niejako swój kolejny oddział. Jednym z elementów umowy o przejęciu nazwy było również wypożyczenie części zbiorów Luwru francuskiego na rzecz nowego. Autor dosyć dosadnie wyraża swoje zdanie na ten temat, podkreślając, że sztuka obecnie staje się głównie popularna ze względów finansowych, a pomijane są wartości estetyczne i artystyczne. Jean Clair porusza również problem wpuszczania do muzeum wszystkich, co powoduje przemianę tych artystycznych przybytków w jarmarki i centra rozrywki z błyskami fleszów.
Książka napisana jest stosunkowo przystępnie i w mojej ocenie jest to pozycja na jeden wieczór, zatem tym bardziej warto po nią sięgnąć, gdyż nie pochłonie za wiele cennego czasu, a na pewno wzbogaci nasze przemyślenia o świecie sztuki.
I dodam również, że na tyle mnie ona zaciekawiła, że jestem właśnie w trakcie czytania drugiej pozycji tego samego autora "De Immundo".
I już na sam koniec polecam Waszej uwadze artykuł traktujący o transferze nazwy Luwr:
http://www.artinfo.pl i zadaję pytanie, czy tego typu zabiegi marketingowe i finansowe rzeczywiście sprawiają, że sztuka staje się jedynie obiektem marketingowym, czy może wręcz odwrotnie, pomagają one propagować sztukę szerszemu gronu odbiorców?


 

1 komentarz:

  1. Myślę, że obie opinie są prawdziwe. Jedni przyjadą do Dubaju po to, żeby "zaliczyć" tamtejsze zbiory Luwru. Inni skorzystają z okazji, aby obejrzeć to, co zwykle zalega w muzealnych magazynach. Nie wiem, jak dokładnie wyraził się Clair, ale jestem za wpuszczaniem do muzeów wszystkich chętnych... nigdy nie wiadomo, kto tak naprawdę docenia to, co ogląda. Pamiętam swoją wizytę sprzed wielu lat w londyńskiej National Gallery, gdzie na całe muzeum miałam zaledwie godzinę... To był bieg przez sale impresjonistów, żal że nie mogę dłużej tam być, ale jednak do dziś cieszę się z tego, że mogłam zobaczyć mojego ukochanego wówczas Moneta w oryginale, a nie tylko w albumie.
    Życzę dużo przyjemności z prowadzenia bloga i samych przyjemnych lektur :). Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń