Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 13 marca 2011

niespodziewane spotkania

Uwielbiam dni takie jak dzisiaj. Piękna pogoda, słońce, lżejsza kurtka niż zwykle i mniej obudowane buty. Do tego podróż autobusem, która zwykle daje mi czas na spokojną i nieprzerwaną (aż do mojego przystanka) radość z lektury. No a dzisiaj, poza pożytecznością środków lokomocji, o której pisałam w zeszłym roku doszło coś więcej. Spotkałam jednego z moich ulubionych pomorskich pisarzy : Stefana Chwina. Co prawda nie dane mi było zamienić z nim ani słowa, ale dziwne to było chociażby dlatego, że ostatnio mój Tomek pokazał mi na księgarnianej półce nową pozycję tegoż autora : "Panna Ferbelin". Gdyby nie fakt, że mam ogromną kolejkę pozycji czytelniczych, to już bym ją kupiła. Sami więc widzicie, że Stefana Chwina ściągnęłam myślami.
Za każdym razem, gdy mam okazję go spotkać (jest wykładowcą na Uniwersytecie Gdańskim, gdzie studiuję, więc raz na sto lat zdarza się, że jedziemy tym samym tramwajem, albo autobusem) przypomina się mi pewna przygoda. Otóż jechałam sobie spokojnie tramwajem do babci. Tłok nie pozwalał mi wyciągnąć książki i czytać, więc tylko stałam i obserwowałam otoczenie. Aż tu nagle, ku mojemu ogromnemu zdziwienia, w wagonie przede mną zauważyłam Stefana Chwina! Jakże się ucieszyłam, bo książka, którą akurat miałam była właśnie jego autorstwa ("Dolina radości"). Niewiele myśląc, na kolejnym przystanku, wyskoczyłam ze swojego wagonu i pognałam ku panu Stefanowi. Nawet nie macie pojęcia, jakie zdziwienie malowało się na jego twarzy, gdy podleciała do niego zdyszana małolata z książką w ręce prosząc o autograf. Bezcenne :)
Ciekawa jestem czy i Wy mieliście takie spotkanie pierwszego stopnia z książkowymi autorami.

ps. moja ukochana dedykacja od Stefana Chwina brzmi "Dla Marty, z adrenaliną" :)

2 komentarze:

  1. Generalnie autografy zbieram na spotkaniach autorskich - takowych nie odpuszczam! Jeszcze przepyszne wymiany zdań i dedykacje na targach książki. Ale tak oko w oko, niespodziewanie, to nie. Pozazdrościć. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja raz p.Stefana spotkałam na Uniwerku, gdzie studiowałam (gdy ja się uczyłam miał urlop naukowy), ale byłam tak oniemiała i onieśmielona, że nie odważyłam się podejść.
    Ale teraz ma konsultacje, więc jak zakupię "Pannę Ferbelin" to pójdę i poproszę o autograf :-) Bo też uwielbiam jego prozę i mam wszystkie książki.

    OdpowiedzUsuń