Łączna liczba wyświetleń
niedziela, 27 marca 2011
Kupować nowe, czy używane? Oto jest pytanie!
Jakiś czas temu zastanawialiśmy się czy warto pożyczać komuś swoje książki. Potem zastanawialiśmy się, czy warto wypożyczać książki z biblioteki. Dzisiaj chciałabym zastanowić się nad tym, czy warto kupować je w antykwariatach? Już wcześniej pisałam Wam, że razem z moim Tomkiem przywozimy książki, zakupione w antykwariacie, jako formę pamiątki z podróży. Jednak, poza tymi sporadycznymi wizytami, nie często pojawiam się w miejscu, gdzie już przeczytane książki szukają nowych czytelników. Jest jeden antykwariat w Gdańsku, na ulicy Korzennej, gdzie od czasu do czasu coś kupię. Ostatnio była to "Monachomachia, czyli Wojna Mnichów" autorstwa Ignacego Krasickiego oraz "Motylek ze szpilek" Józefa Bułatowicza. Sami widzicie, poza nielicznymi zakupami, większość moich książkowych zdobyczy pochodzi z księgarni.Nie oznacza to, że nie lubię wpadać od czasu do czasu do antykwariatu i przyglądać się tym zatłoczonym i wygiętym półkom. W każdym razie rodzi się pytanie: czy lepiej kupować książki nowe, czy może lepiej używane? Za używanymi przemawia na pewno to, że jest to zdecydowanie bardziej ekologiczne. Taki literacki recykling. Ktoś przeczytał, ja też chcę, więc po co kupować nową, skoro zdecydowanie taniej (kolejny plus) mogę przeczytać starszą. No i pomyślcie o całej szlachetności książki z pożółkłymi kartkami, wytartą okładką i zużytymi zszyciami. Można często zobaczyć jaki fragment cieszył się szczególnym uznaniem, a jak mamy szczęście to znajdziemy notatki osoby, która czytała tę pozycję wcześniej. Jednak co z tymi, którzy lubią zapach nowej książki, jak na przykład ja? Nie ma nic piękniejszego, niż jeszcze nie przeczytana książka, która czeka na podbój. Równiutkie kanty, bialutkie strony, okładka cudownie twarda. Sama nie wiem. Tak samo lubię żółte strony, jak i białe, jednak wydaje mi się, że z tymi pierwszymi to zdecydowanie wolę czytać stare książki pradziadków, dziadków i rodziców, niż takie same niewiadomego pochodzenia. Bo wydaje mi się, że w sprawie książek jestem raczej nieufna, gdyż często sama widzę co ludzie potrafią zrobić ze słowem pisanym. Moje rozwiązanie: na 100 książek z ksiegarni, jedna z antykwariatu. A jakie jest Wasze zdanie?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja często kupuję stare, używane książki ale w dużej mierze ze względów praktycznych - są tanie (chyba, że to jakiś biały kruk) plus - czasem można trafić na stare wydania, których w księgarniach już nie ma (a to dla mnie ważny argument, bowiem raczej niewiele czytam świeżynek, sięgam głównie po książki sprzed kilkudziesięciu lub nawet kilkuset lat). Nie bez znaczenia jednak jest i to, o czym piszesz - przyjemny kolor, zapach i "konsystencja" pożółkłych stron oraz ślady pozostawione przez dawnych właścicieli (choć z notatkami na marginesach spotykam się niestety bardzo rzadko; niestety, bo sama bardzo lubię takie zapiski robić i chętnie bym zapoznała się z notatkami innych). Przyznaję jednak, że i nowe książki są bardzo miłe w dotyku i zapachu :) więc dla równowagi takie też kupuję, zwłaszcza jeśli to wznowienia. Ale których jest u mnie przewaga? Trudno powiedzieć, podejrzewam że mniej więcej pół na pół.
OdpowiedzUsuńNie mam nic przeciw antykwariatom, o ile pracuje tam księgarz, a nie handlarz. Ostatnio "odkryłam" jeden, z lubością spacerowałam między regałami, ale wiele książek nie miało cen. Gdy pytałam, cena okazywała się być taką jak na okładce. W końcu zdenerwowana spytałam, czy ja jestem w księgarni czy w antykwariacie. Zaznaczam, że nie polowałam na białe kruki, bo wtedy ceny byłyby zrozumiałe. W takim razie szukam nowych książek w księgarni, antykwariacie czy na allegro. Antykwariatom mówię stop. :)
OdpowiedzUsuńJest u nas w Gdańsku antykwariat, gdzie przychodzi się nie tyle po książki, co opowieści. To jest antykwariat nad Motławą. Fantastyczny książkowy entuzjasta, który wie o nich wszystko i dodatkowo wszystko o Gdańsku. Co prawda dawno mnie tam nie było, ze względu na nieodpowiednie godziny otwarcia, ale jak bywałam to za każdym razem było wspaniale :)
OdpowiedzUsuńUuuu.. oczywiście miało być na końcu, że szukam książek w księgarniach, w sieci i na allegro. Ale i tak mam nadzieję, że wiemy, o co chodzi. :)
OdpowiedzUsuńLubię nowe,pachnące książki,kupuję jeśli mi bardzo zależy na danej książce i brakuje cierpliwości,żeby czekać na nią w bibliotece ;)
OdpowiedzUsuńAle równie fajnie jest czytać książki używane,ja mam sporo takich z wymiany na LC.
Czyli póki co wychodzi, że ogólnie lubicie antykwariaty, ale bez przesady. Raczej nikt z Was nie ma większości książek stamtąd. Interesujące :) Czy myślicie, że może to oznaczać, że z czasem antykwariaty przestaną istnieć? Na rzecz internetu i księgarni ?
OdpowiedzUsuńZbyt wielu książek z antykwariatu nie mam. Ale bardzo dużo (pewnie 1/3?) mam z Allegro. A kupując tam nigdy nie wiem, czy książka miała jednego czy więcej właścicieli. Nie mam nic przeciwko książkom używanym, dopóki nie są "zeszmacone" ;)
OdpowiedzUsuńOczywiście, uwielbiam nowe książki, ich wygląd, zapach. Ale jeżeli za cenę książki z księgarni mogę mieć od 2 do 10 książek używanych, to często używane wygrywają ;)
O proszę, czyli tutaj mamy ewidentnie 1:0 dla antykwariatów. Muszę powiedzieć, że ten aspket finansowy u mnie schodzi na drugi plan, bo zawsze jakoś tak się zakręcę, że mam zniżkę :)
OdpowiedzUsuń