jakoś tak zaintrygowało mnie, czy ludzie tatuują sobie książki. Okazuje się, że tak...
Oto kilka przykładów tuszowej miłości do literatury:
ze strony www.25hourbooks.com:
ze strony www.artsbeat.blogs.nytimes.com:
tatuaż nieco skromniejszy, ale dalej książkowy
ze strony www.tattoogathering.com:
i na koniec, ze strony www.tattooim.com:
taki podoby stosik, jak czasem się widzi na półkach
no i teraz powiedzcie mi, moi mili, co Wy na to?
Chyba musiało boleć :-)
OdpowiedzUsuńJa bym sobie nie zrobiła - nie tylko książkowego, ale żadnego;) Mogę jedynie podziwiać;)
OdpowiedzUsuńA mi się właśnie ten najskromniejszy podoba najbardziej - to miłość zamanifestowana, ale z umiarem, który dla mnie w tym wypadku wskazany :-) Fajny i chętnie bym "zgapiła" :-)))
OdpowiedzUsuńHaha :D dobre!
OdpowiedzUsuń