(zwróćcie uwagę, jaka ciekawa iluzja optyczna się wytworzyła)
A zatem... książki takie to nie jest samo zło. Ktoś kupuje je komuś z zamiarem wywołania na twarzy uśmiechu. Może nawet przewiduje jakieś efekty słuchowe. Ba! Może nawet chce na tej książce zbudować jakąś głębszą relację, sprowokować rozmowę, zapoczątkować skomplikowaną interakcję.
Wszystko ładnie, pięknie, tylko taki żart w końcu (a czasem już na początku) się wyczerpuje. Śmiechy milkną i znikają z twarzy, książka zostaje. Co gorsze, zostaje też ubytek w portfelu i zatłoczony książkotrzymacz.
Może lepiej powiedzieć po prostu dowcip? A jeśli ktoś nie radzi sobie ze swoją partnerką, to może jakaś konstruktywna rada? A może dowcipna rada? Pamiętajcie, za nią też możecie zainkasować należność!
zapraszam do wyszukiwania "książek, których mogłoby nie być" i do poczytania o tych poprzednich
Ha! Dobra recenzja. Właściwie starczyłby sam tytuł;)
OdpowiedzUsuńCo do iluzji - masz rację, tak jakby ramka obrazka nadrabiała skrzywienie książki i próbowała się odprostować i zaczęła z tym przeginać:)
Pozdrawiam:)