Pierwsza, na którą natrafiłam, to księgarnia nazywająca siebie kiermaszem tanich książek.
Weszłam tam, ponieważ byłam zainteresowana jakiego rodzaju literackie kwiatki tym razem zobaczę (zresztą opisywałam Wam już doświadczenia z tego typu miejscami). Na szczęście okazało się, że ten kiermasz nie należy do najgorszych i od biedy można by w nim znaleźć książki, które mogłyby wypełnić nadjeziorne lenistwo. Ceny również są przystępne, więc kupując jakieś liche wydanie nie ma się poczucia, że wywala się pieniądze w błoto (z takich brzydkich wydań można zrobić wszystkie artystyczne cuda, które czasami Wam przedstawiam).
Kolejne dwie księgarnie są stosunkowo blisko siebie, na augustowskim ryneczku (bardzo malownicze miejsce, z dwoma monumentami, sceną i fantastycznie ochładzającą fontanną)
Pewnie dlatego przetrwały będąc koło siebie, ponieważ pierwsza z nich to głównie księgarnia muzyczna i podręcznikowa, która poza tym wszystkim oferuje akcesoria szkolne. Podobnie to wygląda jak w Toruniu, tutaj również podręczniki są motorem napędowym sprzedaży. Co przyjemne w tej księgarni to to, że poza okropnym szyldem "Akme" jest też pionowy, stylowy szyld. Jak dla mnie mógłby pozostać tylko ten. Przynajmniej nadaje temu miejscu jakiś charakter. Już raz to pisałam "Ludzie i książki się zmieniają, szyldy nie muszą".
Kilka kroków od tej księgarni jest inna, która kilka lat temu była w innym miejscu, ale najwidoczniej nie dawało jej to oczekiwanych rezultatów.
W tym przypadku uderza w oko niewykorzystany potencjał. Taka ładna brama, takie ciekawe wejście, a szyld byle jaki i sam środek również niczego nie reprezentuje. A szkoda. Nie udało mi się do niej wejść, więc oceniam tylko to, co widzę na zewnątrz, ale jak sami wiecie owe "zewnątrz" też ma duże znaczenie.
No i wreszcie ostatnia księgarnia, którą udało się dostrzec tuż przed samym wyjazdem z Augustowa i, nie ukrywam, lekko podniosło mnie na duchu to, że nie ma tu tylko trzech księgarni, tylko cztery (robiliśmy samochodowe wypady na dalsze tereny augustowskie, żeby poszukać mekki dla czytających, niestety bez powodzenia).
Na zdjęciu słabo widać, bo było ono robione w nocy, ale możecie mi wierzyć, że na szyldzie napisane jest "Dom książki". Podobny dom, tylko troszkę większy, jest również w Gdańsku.Tak oto maluje się księgarniane oblicze Augustowa. Nie jest ono zbyt zachęcające i Augustów na pewno nie wygra konkursu na najłatwiejszy dostęp do literatury, ale poza tym Augustów to jedno z bardziej przyjemnych miejsc na świecie.
Pokażę Wam na koniec kilka fotek z małżeńskiego leniuchowania, o których pisałam w poprzednim poście.
Nie ma nic piękniejszego, niż leniuchowanie z książką na jeziorem i odgłos wody. Po prostu nie ma!
Obawiam się, że wszystkie lub prawie wszystkie księgarnie zarabiają głównie na podręcznikach.
OdpowiedzUsuńCzy na zdjęciu widzę Karpowicza? Jeśli tak, to jak się czytało, bo nie mogę się zabrać.:)
Ja prawdopodobnie jutro pójdę. W Bydgoszczy jest sieć sklepów z tanimi książkami. Zainteresowanie jest duże. A podobno ludzie nie czytają :-)
OdpowiedzUsuńano to Karpowicz. Czytam właśnie. Muszę przyznać, że całkiem przyjemnie wchodzi. Na prawdę bardzo zgrabne. I fakt, nie zgadzam się z tym, że ludzie nie czytają. Czytają, tylko pytanie jeszcze brzmi co czytają. I co opiniotwórcy mają na myśli mówiąc "czytanie".
OdpowiedzUsuń