Łączna liczba wyświetleń

sobota, 12 maja 2012

paryskie czytanie, dzień drugi

pierwszy dzień w Paryżu nie był zbyt intensywny (czego oczywiście nie mogą potwierdzić moje nogi, które niekoniecznie codziennie tyle łażą), ale za to byliśmy doskonale przygotowani na dzień drugi. Chociaż nie wiedzieliśmy co z czym się je (poza tym, że wszystko popija się winem), ani gdzie co leży, postanowiliśmy uderzyć w najpiękniej wyglądające miejsce podczas słonecznego dnia, czyli Montmartre:


Oto co zobaczyliśmy podczas wesołej drogi tam, podczas klimatycznego spaceru na miejscu i równie fascynującej drogi z powrotem (wszędzie dodajcie jeszcze przymiotnik "długi", albo najlepiej ze dwa).
Muszę przyznać, że zaczęło się mało obiecująco. Po drodze napotkaliśmy takie oto opuszczone miejsce:


i gdy już zaczynałam myśleć, że i Paryż został dotknięty kryzysem czytelnictwa, natrafiłam na liczne dowody, które upewniły mnie, że ten pierwszy lokal, to tylko takie małe nic. Może przenieśli się do większej siedziby?


Gdziekolwiek człowiek się nie ruszył natrafiał na książki. Nawet biuro podróży wystawiło taką oto skrzyneczkę:


Podczas czeskiego czytania pokazywałam Wam rudego, praskiego kota. W Paryżu natrafiłam na kolejne kociaki. Jak ja uwielbiam te zwierzęta! Tym razem figlowały sobie w drodze na bazylikę Sacre Coeur.


No dobrze, wracajmy do książek.






Zielona księgarnia, rowerek. Brakuje tylko koszyka na rowerze i kwiatków w nim. Jak łatwo się rozmarzyć i popaść w pretensjonalność. Jednak czy coś w tym złego? Zdecydowanie nie!


Książkotrzymacz w pełnej krasie. Człowiek od razu żałuje, że przyleciał samolotem, a nie przyjechał tirem.


Nad pięknym kanałem Św. Marcina, który prezentuję poniżej, znaleźliśmy dosyć konkretną księgarnię, którą prezentuję bardziej poniżej. Z całym przekonaniem muszę Wam powiedzieć, że własnie okolice tego kanału to według mnie, najpiękniejsze i najbardziej urokliwe miejsce Paryża. Gdy Paryżanie wylegają na ulice, żeby spotkać się ze znajomymi, poczytać, pomalować, posiedzieć, pojeść (jak my), popatrzeć, poplotkować i cała masa innych "po...", które mi do głowy nie przychodzą, to atmosfera jest nie do opisania. A właściwie to "Nie Do Opisania". 



Oto kilka fotek z życia nad kanałem:






Nadchodzi paryski wieczór...







Powiem Wam jeszcze, że wieczorne zdjęcia to efekt ponownego spaceru po dzielnicy łacińskiej. A wydawać by się mogło, że księgarnie wyczerpały już temat...
Na koniec zostawiam sobie księgarnie, która głównie zajmuje się sprzedawaniem archiwalnych numerów czasopism:




i tutaj dzień drugi się kończy. Z brzuchami pełnymi bagietek, nogami pełnymi kilometrów, a siatkami pełnymi wina udaliśmy się do pokoju hotelowego. Widzimy się dnia trzeciego!


1 komentarz:

  1. Ale piękna wycieczka! Marzę o Paryżu, a ciągle coś staje na drodze. Już, już na tych wakacjach plany się domykały, a wyskoczyła grupa znajomych z Chorwacją. Też nie byłam, więc pojadę, a Paryż poczeka. Połączenie miasta i książek doskonałe. Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń