Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 29 stycznia 2012

Podróżnik stulecia

     Książki. Kochamy je i nienawidzimy. Kochamy za to, że są, nienawidzimy za to, że jest ich tak wiele. Kochamy je za to, że dają nam możliwość odbywania niewiarygodnych podróży, nienawidzimy za to, że czasami droga, po której prowadzą, jest zbyt trudna. Aby więc odpowiednio przedstawić Czytelnikowi kolejną książkę, autor tego tekstu przyrówna ją od ospy.
     Żeby opinia ta była stuprocentowo szczera i dobrze zrozumiana, musisz, drogi Czytelniku, pozbyć się odczucia, jakie wywołuje samo wspomnienie ospy, która w szerszych kręgach znana jest jako choroba i raczej nie wywołuje pozytywnych odczuć. Niech dzisiaj ospa stanie się na chwilkę stanem umysłu, bez negatywnego, chorobowego wydźwięku.
     Ospa. "Podróżnik stulecia" (dzieło wydawnictwa DobraLiteratura, dla których gratulacje za obiecującą okładkę i wygodny format). Więc nigdy nie zachorowaliśmy na ospę. Okazuje się jednak, że w okolicy ktoś znajomy zachorował (o tej książce prawie każdy coś słyszał), uznajemy zatem, że może trzeba by podejść, bo przecież z ospą jest tak, że im wcześniej się ją przechodzi, tym lepiej (poza tym, skoro słychać opinie, że książka ciekawa, to czemu nie). No i tutaj, drogi Czytelniku, zaczyna się problem. Pozwolisz, że autor tego tekstu, przeskoczy odrobinę w czasie i założy, że jesteś już na setnej stronie. Właśnie teraz pojawią się wszystkie chorobowe objawy. Książka jest tak skonstruowana, że budzi dwa, całkowicie skrajne odczucia. Kochasz ją i nienawidzisz jej z całej siły. Chcesz być chory, bo wiesz, że trzeba, bo jednak coś cię do tego ciągnie. Raz, że z głowy, dwa, że zwolnienie z pracy (przyjemny język, bardzo ładnie opisane detale powieści, każda koronka sukni i każde odbicie słońca, lawirowanie między postaciami tak zgrabne i wyważone, po prostu opisowy ideał), jednak z drugiej strony swędzi i denerwuje (niestety, wątki polityczne, filozoficzne, i ogólnie wszystko to, czego doświadczysz, drogi Czytelniku, podczas spotkań u panienki Sophie, to bezkształtny bulgot, sprawiający wrażenie, jakby autor się po prostu chwalił wiedzą).
     Maści zdecydowanie nam nie pomogą (samych opisów jest zdecydowanie za mało, żeby wynagrodziły nam te nieszczęsne spotkania). Jedyne co nas trzyma, przy życiu to obietnica rychłego wyzdrowienia i zaprzestania swędzenia (wątek erotyczny, między głównymi bohaterami, kryminalne odskocznie od monotonii dialogów).
     A skoro o dialogach mowa, to musisz wiedzieć, drogi Czytelnik, że stanowią one osobny i uciążliwy problem. Pisane bez odstępów, oddzielane jedynie przecinkami, pozlewane z akcją, nie pomagają w rozeznaniu się kto mówi, co mówi, kiedy mówi, a nade wszystko- po co?
     Czytelniku, czuj się uprzedzony przez autora tego tekstu, że te wszystkie wychwalania Andresa Neumana, te wszystkie nagrody i morze sprzedanych książek nie zmusza cię do zachwytu. Pozostań obiektywny i cierpliwy, bo na końcu czeka nagroda, jedyne co trzeba zrobić, to przejść przez ciemny labirynt.


za skrajne emocje dziękuje portalowi sztukater.pl oraz wydawnictwu Dobra Literatura

2 komentarze:

  1. Jestem w tej chwili na 85 stronie,kończy się pierwsze spotkanie u Sophie...
    W tej chwili już mogę powiedzieć,ze w 100% zgadzam się z autorem tej recenzji,jest dokładnie tak jak napisał.Dziękuję i pozdrawiam.Maja

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem w tej chwili na 85 stronie,kończy się pierwsze spotkanie u Sophie...
    W tej chwili już mogę powiedzieć,ze w 100% zgadzam się z autorem tej recenzji,jest dokładnie tak jak napisał.Dziękuję i pozdrawiam.Maja

    OdpowiedzUsuń