Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 1 stycznia 2012

Allen na scenie

I oto nastał rok 2012. Zacznijmy go zatem recenzją książki "Allen na scenie", wydanej przez wydawnictwo Rebis

     To, jak książka wygląda, jak jest wydana, jest bardzo istotne. I nawet, jeśli zdaje się komuś, że to nie ma znaczenia, to i tak podświadomie, efekty wizualne książki wpływają na jakość czytania.
     Wiadomo, że wydawnictwa waloryzują niektóre pozycje. Pewne tytuły są dla nich bardziej wartościowe, inne odrobinkę mniej, dlatego, gdy trzyma się w ręku książkę w twardej oprawie, z posrebrzanymi literkami, a do tego dołożonej okładce papierowej, w pięknym, minimalistycznym stylu, to można odetchnąć- na pewno nie trzymamy w ręku gniota.
     Trzymamy Woodiego Allena.
     Książka ta to pięć historii, które napisane są w formie sztuki. Mamy zatem podział na role, mamy i didaskalia. W głowie od razu kotłuje się myśl- zebrać grupę znajomych i na scenę! Z czytaniem jest odrobinę gorzej, bo czasami trudno nadążyć za szybko płynącą akcją i wymianą zdań. Kto to powiedział?! Kto mu odpowiedział?! Co mówił?! Czemu?! Niech jednak to nie zniechęci nikogo do książki, bo po kilku stronach można się przyzwyczaić.
     O czym są te historie? Lepiej nie zadawać trudnych pytań. Każda z nich jest jedyna w swoim rodzaju i każda z nich ma swój odrębny i interesujący tor. Chociaż czasami urywa się tam, gdzie powinna dalej trwać, to jednak można zaryzykować stwierdzenie, że jest to element zamierzony, budujący odpowiedni klimat.
     Przed czytelnikiem jawi się książka napisana językiem kompletnym, skończonym, zgrabnym i błyskotliwym. Nic dodać, nic ująć. Każde słowo sprawia wrażenie przemyślanego. Rzuconego mimochodem, a jednak z pełną świadomością. Słowa pozorne, a mimo to absolutnie rzeczywiste. Taki paradoks czytelniczy, który u Allena przekłada się również na specyficzny klimat filmowy. Ale niech nikt się nie martwi. Nie trzeba znać Allena Reżysera, żeby docenić Allena Pisarza. Zresztą i tu i tu jawi się on jako Allen Autor i to powinno każdemu wystarczyć.
     „Allen na scenie” to książka z kategorii tych, które wywołują uśmiech na twarzy podczas czytania. Zabawne scenki, ciekawe riposty, absurdalne postaci, przewrotna fabuła. Lektura na jeden wieczór, przemyślenia na kilka dni. Co też autor nam mówi?
     A złe strony? Nieumiejętność powiedzenia „dosyć”. Gdy śmieszne zdania, stają się zbyt śmieszne, a zadziwiający przebieg akcji dziwi aż nazbyt. Czasami zbyt nachalne pukanie do świadomości czytelnika i zbyt głośny krzyk: „Widzisz, jakie to zabawne?”. Najbardziej obrazowe będzie porównanie Allena Autora do cioci, która tłumaczy powiedziany wcześniej dowcip. 
     Ale jak to bywa z ciocią, śmiejemy się z dowcipu, a potem w duchu, z tłumaczącej cioci. Co zatem zyskujemy? Podwójne dobry humor. I niech to, na początek, zachęci Was do Allena. Resztę znajdziecie sami, zapewniam, nie będzie trudno!


Za książkę dziękuję wydawnictwu Rebis i portalowi sztukater.pl

2 komentarze:

  1. Kocham humor Allena. Na pewno sięgnę po tą książkę. Ciepłe, klimatyczne foto tu zamieściłaś. Cudne! Jestem pod wrażeniem.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. fotka powstała w mojej ulubionej kawiarni gdańskiej :) Piłam wtedy pyszną herbatkę zimową, mój maż ogromne latte, a do tego mieliśmy książki. Absolutny raj!

    OdpowiedzUsuń