Łączna liczba wyświetleń

środa, 8 sierpnia 2012

Życie pod psem według Artura Schopenhauera


To nic nowego, że czasami (...) trudno zrozumieć filozofa. Co tam filozofa- filozofów! Opasłe tomy pełne mądrości, które dla laika wydają się czarną magią, lub wręcz przeciwnie- pozornie malutkie książeczki, napisane dużą czcionką, ale zawierające taką treść, że czytelnik łapie się za głowę i zastanawia się czemu nagle tak spuchła.
Stąd próby przełożenia opowieści filozofów na język bardziej ludzki, na formę bardziej przystępną. Jest to jak najbardziej chwalebne, bo filozofów rozumieć to zacna umiejętność, doceniania w społeczeństwie (tak? Oby!). 
Piękne jest też i napomknąć o tym należy, że miejsce w którym mieszkamy nie jest tylko stertą cegieł i płyt, która jest regularnie zaludniana, ale również miejscem, gdzie wiele dobrego się wydarzyło i wielu znanych ludzi się tu wychowało. Gdańsk, na ten przykład, może się pochwalić kilkoma zacnymi personami. Heweliusz u nas był i żył,  Fahrenheit (uf! jakie trudne nazwisko) u nas mierzył temperaturę, a Schopenhauer uczył się zawodu handlarza. 
Żeby uczcić tych Gdańszczan powstała książkowa trylogia opisująca ich poczynania. Gdzie ją można było zdobyć? A na przykład na festiwalu Gdynia Design Days. I już na początku należy zaznaczyć, że miejsce jest to idealne dla tych  książek, ponieważ wydane są przepięknie i spokojnie mogą służyć nie tylko do czytania, ale i oglądania. 
"Życie pod psem według Artura Schopenhauera" autorstwa Anny Czerwińskiej-Rydel sprawia wrażenie, jakby całe było z tektury. Czerwonano-biała kratka, Schopenhauer i zielone dodatki, psiaki i cały ten notatnikowy klimat wołają "Otwórz mnie! Nie pożałujesz!". I wiesz co Czytelniku? Mają rację! Bo w środku jest cała masa tekstu, który zapisano różnymi czcionkami, wstawki  z gazet, obrazki na obrazkach, pod obrazkami i za. Bazgroły, chochliki, pętelki i pocztówki.  Dzieje się tyle, że oczopląs gwarantowany. Ale nic w tym złego, gdy do pary z formą idzie interesująca treść.
Trudno powiedzieć, czy książka ta napisana jest dla dzieci, czy dla młodzieży, czy może dla dorosłych. Nie ma jasnych wskazówek dla grupy odbiorców. Zatem każdy znajdzie tam coś, co trafi bezpośrednio do niego. Zresztą Schopenhaura poznajemy od momentu urodzin, przez okres dorastania, przez dorosłość, do śmierci. Za każdym razem jest to inny Schopenhauer i do kogo innego mówi.
Warto podkreślić, że autorka postarała się, żeby nie mówił tylko on. Mówi jego ojciec, Heinrich Floris, mówi jego matka Joanna, mówią przyjaciele i miejscowe gazety. Książka składa się z wycinków z listów, pamiętników i codzienników. Połączone są tak, aby pokazać wydarzenia z różnych punktów odniesienia i interpetowanych przez różne osoby. Daje to nam wrażenie wszechwiedzy i pozwala na wysuwanie zupełnie osobnych, indywidualnych wniosków, co przy interpetacji filozofów jest niezwykle cenne. 
Filozofia Schopenhauera jawi nam się w słowach jego matki, w nagabywaniach ojca i opiniach nauczycieli. Sam Schopenhauer stopniowo rozwija swoje myśli, dzięki temu stajemy się częścią procesu ich rozwoju. Łatwiej je przyswoić i zrozumieć, bo dostajemy gotowy kontekst. Fragment "Młody adept filozofii" jeszcze bardziej przybliża nas do zgłębienia filozofii. Wszystko skonstruowane tak, żeby zachęcić czytelnika do dalszych, schopenhauerowych podbojów.  Bardzo cenne jest to doświadczenie, zwłaszcza, że nie kosztuje wiele i można je przeżyć bardzo szybko (przeczytanie tej pozycji to kwestia godziny).
A potem, gdy idąc ulicą Gdańska, ktoś poprosi o interesującą historię, to zaczynasz tak: "A tu, w Oliwie, to urodził się Schopenhauer. Mówi Ci to coś?..." Wyobraź sobie Czytelniku, otwiera się przed Tobą kurtyna erudycji! 


2 komentarze:

  1. Brzmi bardzo, bardzo interesująco.
    Właściwie u nas na wykładach Sch. był strasznie olewany. Nie wiem czemu? A najdziwniejsze, że z biografii filozofa zapamiętałam tylko, że miał pudla, a potem drugiego pudla, którego nazwał tak samo, jak poprzedniego.
    I sądził się z gosposią.
    W "Madame" Libery są bardzo ciekawe spostrzeżenia na temat Sch. i jego matki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w tej książce opisany jest jego stosunek do psów :) I to, że każdego nazywał tak samo. Ale jeśli chodzi o olewanie Schopenhauera, to studiując filozofię miałam cały jeden semestr poświęcony tylko jemu. Konwersatorium z języka niemieckiego i dzieło Schopenhauera

      Usuń