Łączna liczba wyświetleń

piątek, 3 sierpnia 2012

Anna Klejzerowicz

Miłośniczka kotów i wszystkiego, co tajemnicze. Mistrzyni kryminałów i zagadek. Entuzjastka słowa pisanego, twardo stąpająca po ziemi (najlepiej, po górach). Doświadczona pisarka, wiedząca czego i jak chce. Oto właśnie Anna Klejzerowicz. Zobaczmy co jeszcze nam powie:

Annę Klejzerowicz spotkałam kilka lat temu (jak ten czas leci) na wieczorze literackim. Odpowiadała tam na pytania odnośnie wydanej wtedy książki "Sąd Ostateczny". Zadowolona, z książką i z autografem, wracałam do domu. Nawet nie spodziewałam się, że jakiś czas później będę mogła zaprezentować Wam ten oto wywiad. 
Dziękuję Ci Aniu!


Przede wszystkim dowiedzmy się kim jest Anna Klejzerowicz.
Gdybym cofnęła się 25 lat wstecz, to gdzie bym ją spotkała, jakie miałaby plany i o czym by marzyła?

Spotkałabyś ją zapewne na gdańskim uniwerku, bo wtedy studiowała. Albo w Tatrach Wysokich, gdzie spędzała każdą wolną chwilę. A jakie miała marzenia?... Wtedy to chyba najbardziej marzyłam o samodzielności... No i, jak zawsze, o pisaniu. 

Skąd się wzięło to zamiłowanie do pisania?

Zapewne z czytania. Czytałam bardzo dużo, odkąd poznałam literki. I prawie równolegle zaczęłam wymyślać i zapisywać własne bajki, wierszyki. Od tego się zaczęło.  

Gdybyś była ubraniem, to jakim i co byłoby napisane na metce?

Hmm... Byłabym pewnie jakimś dresem ;-) Albo, w najlepszym przypadku, długim, luźnym i wygodnym swetrem. Na metkach się nie znam i nie interesują mnie.

Ale z czego składa się Anna Klejzerowicz?

30% homo sapiens i 70% z kota (felidae sapiens).

Pytanie, które wszystkich nurtuje: jak to jest, że pewnego dnia siada się przed komputerem, lub kartką papieru i zaczyna się pisać?

Jak to jest? Jest wspaniale! Masz pusty ekran – albo kartkę – i teraz wszystko zależy od ciebie... Każdy robi w życiu to, co lubi, do czego czuje się powołany, a przynajmniej do tego dąży. Ja od dziecka lubiłam czytać, a także pisać. To moje życie. Do tego dążyłam, a że jestem uparta, to zrealizowałam swoje marzenia bardzo wcześnie, bo zaczęłam publikować będąc jeszcze na studiach, najpierw oczywiście w prasie. Książki przyszły z czasem.

Nie przytłacza Cię ogrom możliwości tej "pustej kartki"?

Nie przytłacza, raczej pobudza wyobraźnię. 

Czy człowiek ma w głowie od razu cały świat przedstawiony, czy kreuje go w miarę zapisywania stron?

Różnie. Ja zazwyczaj mam już ten świat w głowie, zanim siądę do pisania, ale czasem w trakcie pracy zmieniam szczegóły, a nawet całą pierwotną koncepcję. 

Skąd czerpiesz inspiracje do swoich książek?

Z życia, z własnych zainteresowań i pasji, z lektur, obrazów, obserwacji wreszcie... I – co najważniejsze – z wyobraźni. 

Pieniądze są ważnym elementem pracy pisarza. Potrzebuje ich na wydanie swojego dzieła, na promocję. Jaki wpływ mają one na samą historię, zapisaną w książce?

Mnie nie interesują koszty publikacji czy promocji. Od tego mam profesjonalnych wydawców. To oni zajmują się wydawaniem książki, moim zadaniem jest pisanie.

Czy jednak zdarzało Ci się zmieniać historię, bo wydawca uznał, że jej oryginalna wersja się nie sprzeda?

Nie, nigdy. Raz tylko otrzymałam prośbę, by dopisać scenę erotyczną. Dopisałam, lecz i tak zrobiłam to po swojemu. Czyli z przymrużeniem oka. Wydawcy się spodobało i nie było problemu. Innych zmian nigdy nikt mi do tej pory nie narzucał.  

Wydanie pierwszej książki to musi być niesamowite przeżycie. Co wtedy czułaś, czego się bałaś?

Już nie bardzo pamiętam. Kiedy wydałam pierwszą własną książkę, miałam już na koncie sporo publikacji w prasie oraz teatralnych, które współtworzyłam. W tych teatralnych przez wiele lat publikowałam autorskie zdjęcia oraz teksty w książkach i albumach. Być może więc wydanie beletrystyki, ujrzenie swojego nazwiska w druku, nie było już dla mnie aż takim przeżyciem jak dla autorów, którzy po raz pierwszy stykają się z tym rynkiem. Po prostu, kiedy uznałam, że mam co pokazać, zdecydowałam się na to, poszukałam wydawcy i wypuściłam dziecko w świat. Czy się czegoś bałam?... Pewnie, jak każdy: czy książka znajdzie czytelników, czy się spodoba. 

Co to znaczy być pisarzem?

To znaczy tyle, co zajmować się pisaniem, zazwyczaj beletrystyki. Tak samo, jak bycie malarzem, lekarzem, nauczycielem, aktorem, szewcem i tak dalej. Tylko przedmiot pracy, tworzywo, jest w każdym przypadku inne. Być pisarzem to inaczej pisać książki. 

Czyli pisarz to po prostu zawód, jak każdy inny?

Tak, oczywiście. Powiedzmy, zawód twórczy – ale, tak naprawdę,  każdy może być twórczy (albo nie być, to zależy, z jakim zaangażowaniem ktoś go wykonuje). Dlatego ważne jest dążenie do profesjonalizmu, ale i rozwoju. Zawody artystyczne tym się może różną od innych, że większą rolę odgrywa w ich przypadku wrodzony talent. 

Gdybyś nie mogła być pisarką, to co innego mogłabyś robić?

Pewnie nadal zajmowałabym się fotografią i publicystyką. Jak wcześniej. Albo resocjalizowałabym „trudną” młodzież. Bo taki jest mój pierwotny zawód. O ile oczywiście znalazłabym pracę w tej dziedzinie, co niestety dla kobiet jest wciąż znacznie trudniejsze niż dla mężczyzn. Żyjemy otoczeni stereotypami. 

Spotkania literackie, wywiady. Czy myślałaś czasami o sobie w kategoriach celebrytki?

Celebryta to jest człowiek, który sprzedaje sam siebie. Swój wizerunek. Na scenie, na wybiegu, w mediach. Pisarz nie jest celebrytą, bo w jego przypadku ważne są jego książki - owoce jego pracy - a nie on sam. Być może są autorzy, którzy mają przy okazji zacięcie do gwiazdorstwa, ale to nie ja. Mnie zależy przede wszystkim na tym, żeby mieć spokój i czas na pisanie. Poza tym za bardzo cenię prywatność, by takie rzeczy w ogóle przychodziły mi do głowy. Na spotkaniach autorskich spotykam się ze swoimi czytelnikami i rozmawiamy o literaturze. Wywiady podobnie – przekazuję czytelnikom to, co chcieliby wiedzieć o moich książkach. O sobie staram się mówić jak najmniej, bo i po co? Sama w sobie nie jestem interesująca. Jestem zwykłym człowiekiem, żyję jak inni, niczym nie byłabym w stanie nikogo zaszokować. I nie to jest moim celem. Czytajcie książki, bo to one przemawiają w imieniu autorów!

To, jaki jest autor ma duże znaczenie. Jego cała historia. Sama mówiłaś, że czerpiesz dużo z własnego doświadczenia. Znając autora można głębiej wniknąć w jego dzieła. Nie uważasz tak?

Nie. Ja nie powiedziałam, że czerpię z własnego doświadczenia w tym sensie, że piszę o sobie. W moich książkach nie ma mojego życia – tworzę wyłącznie fikcyjne historie i fikcyjnych bohaterów. Czerpać z życia, to znaczy z wiedzy o otaczającym nas świecie, z obserwacji, z których wyciągamy pewne ogólne wnioski. Przecież nie żyjemy w próżni, tylko w społeczeństwie. Ale moje prywatne życie niczego do opisywanych przeze mnie historii – wymyślonych czy wykreowanych - nie doda. One są autonomiczne, powstają w mojej wyobraźni i żyją własnym życiem.   

Gdy spotkania z czytelnikami się kończą i idziesz sobie ulicą po zakupy, czy zdarza się, że ktoś Cię rozpoznaje? Czy ludzie na tyle interesują się książką, żeby wiedzieć jak wygląda jej autor, czy może raczej skazana jesteś na uliczną wizerunkową anonimowość?

Zdarza się, szczególnie, że obracamy się w stałych miejscach, gdzie bywamy rozpoznawalni. Ale głowa mnie o to nie boli. Tak jak mówiłam wyżej: nie jestem aktorką. Rozpoznawalne mają być moje książki, a nie moja twarz - do tego dążymy, po to piszemy. Myślę, że czytelnika może i czasem interesuje, jak wygląda autor, ale nie to jest akurat najważniejsze. Chyba, że autor pisze o sobie. Wtedy to może inaczej wyglądać, siłą rzeczy autor staje się głównym przedmiotem zainteresowania.

Czy zdarzyło Ci się dać komuś autograf w drodze, na przykład, na pocztę?

Tak, ale w kawiarni oraz w księgarni, gdy przeglądałam książki na półkach.

Czytelnicy są różni. Zresztą o gustach się nie dyskutuje, dlatego właśnie interesujące jest to, co czujesz, gdy czytasz, lub słyszysz krytykę swojej książki?

To zależy od tego, jaka to będzie krytyka. Jeśli personalna, złośliwa, bezpodstawna - taka krytyka dla samej krytyki - wtedy wkurzam się, w końcu jestem tylko człowiekiem. Jeśli konstruktywna – wtedy słucham jej chętnie i wyciągam wnioski.

Czy czytasz recenzje swoich książek?

Czasami. Recenzenci najczęściej sami podsyłają mi swoje opinie, wtedy je czytam i często zamieszczam nawet linki do nich na swoich stronach internetowych. Ale specjalnie ich nie szukam. Kończę książkę, oddaję ją czytelnikom i już myślę o następnej. Chętnie słucham, co ma do powiedzenia czytelnik, ze świadomością, że każdy ma inny gust, smak, zapotrzebowanie, i że do wszystkich i tak nie trafię. Każdy autor ma „swoich” czytelników. To chyba kwestia nadawania na tych samych falach – prawie metafizyczna...

Jeśli jednak zgodzisz się z jakąś krytyką, czy nie masz ochoty poprawić jakiegoś fragmentu książki? Lub, czy nie zdarza Ci się żałować, że napisałaś coś tak, a nie inaczej?

Jak już wcześniej powiedziałam: z konstruktywnej krytyki wyciągam wnioski. Na przyszłość. Ale generalnie jestem osobą świadomą i dobrze wiem, co chciałam napisać oraz dlaczego właśnie w taki, a nie inny sposób. Więc rzadko zdarza mi się czegoś żałować. Zanim oddam książkę wydawcy, sto razy pomyślę nad każdym jej aspektem.  

Co czujesz, czytając recenzje swoich książek?

Co czuję? Najczęściej radość. Bo mam szczęście do czytelników, a recenzenci często znajdują w moich książkach to, co chciałam przekazać, a czasem nawet to, o czym świadomie nie myślałam. Odkrywają coś dla siebie. To jest naprawdę wspaniałe uczucie - jak spotkanie przyjaciela. 

Jakiego pisarza najbardziej nie lubisz i czemu?

Nie ma takiego pisarza. Nie lubię? A czemu miałabym kogoś nie lubić?... Jeśli już, to ogólnie nie lubię twórczości takich autorów, którzy są w swojej twórczości nieszczerzy, piszą wyłącznie dla poklasku, powielają bezmyślnie oklepane, „modne” tematy czy gatunki. Pisarzy z przypadku, którzy nie dbają o formę, o język, czyli o materię, w której tworzą. Ale jak mogłabym powiedzieć, że nie lubię jakiegoś konkretnego pisarza? To niemożliwe. Nawet jeśli czyjaś książka nie przypadła mi do gustu, to może następna już tak? Szanuję pracę innych, cudze marzenia, ambicje, nadzieje, a wobec innych autorów odczuwam wyłącznie życzliwość i solidarność, bo przecież łączy nas wspólny los, ta sama pasja, te same dylematy.

Zwykle pisarze pozostają zatopieni w ramach jednego kanonu. Co sądzisz o Pauhlo Coelho na przykład?

Nie moja bajka. Poproszę o następne pytanie... 

Jaka jest Twoja opinia o elektronicznym czytaniu? O e-bookach, audiobookach i o tym wszystkim, co zastępuje książkowe woluminy?

Popieram każdą formę czytania. Sama mam w domu czytnik i często z niego korzystam. Mimo że wolę czytać na papierze, bo to nawyk i przyzwyczajenie, w dodatku ja jestem typem kolekcjonera: lubię przedmioty. Książki zbieram, podobnie jak grafiki, obrazy albo znaczki. Dotykam ich, lubię poczuć w ręku ciężar, fakturę, poczuć zapach. Ale nie przekreślam z tego powodu innych form książki, w końcu najważniejsza jest zawartość, a do tego rozwijanie czytelnictwa w Polsce, potrzeby czytania, w szczególności w młodych ludziach. Może elektroniczne formy bardziej przypadną im do gustu. Najważniejsze, żeby literatura przetrwała!

Co zrobisz, gdy zabraknie miejsca na książki?

Pewnie przerzucę się na e-booki. Ale mam duży strych, tam raczej do końca życia miejsca mi na nie zabraknie. Może kiedyś zrealizuję swoje marzenie i urządzę tam sobie prawdziwą bibliotekę?   

Kto mógłby napisać Twoją biografię?

Mam nadzieję, że nikomu nie przyjdzie to do głowy. Chyba tylko ja sama mogłabym ją napisać wiarygodnie. Problem w tym, że mnie samą to w ogóle nie interesuje. Własna biografia zanudziłaby mnie na śmierć. Moją pasją jest wymyślanie całkiem nowych bytów, biorących się z mojej fantazji, a nie powielanie już istniejących. 

Pytanie, którego najbardziej nie lubisz w wywiadach to…

„Dlaczego kryminały, a nie romanse?” :-D  

Jaka jest na nie odpowiedź?

Bo tak ;-)

Dziękuję! :) 
Anna Klejzerowicz

Dziękuję! :)

Ale to jeszcze nie koniec!
Specjalnie dla Was, na deser Anna Klejzerowicz prezentuje kawałek książkowej kolekcji i książkotrzymacze (no i oczywiście ukochane kotki!)! Podziwiajcie:




No i już na koniec zapraszam do zapoznania się z twórczością Anny na stronie:


3 komentarze: