Łączna liczba wyświetleń

piątek, 24 sierpnia 2012

Wichrowe Wzgórza

     Klasyka ma to do siebie, że jest klasyką (ot, mądrość!). Właściwie nie ma miejsca na polemikę. Książka czytana przez wiele pokoleń, mająca na koncie kilka ekranizacji, tysiące wydań. Trudno stanąć w opozycji do wszystkich zwolenników i powiedzieć: "Nie czytajcie tego! Nie warto!". Nie jest to niemożliwe, ale na pewno dosyć uciążliwe. Narażasz się bowiem na niezrozumienie, na gwałtowny sprzeciw czytelników, oskarżenia o ignorancję, lub po prostu podejrzenia o niepoczytalność.
     Sienkiewicza możesz nie mieć ochoty czytać, ale nie próbuj powiedzieć polonistce, że jest miernym pisarzem (on, nie ona. Jej nie znam). Mrożek może Ci nie podchodzić, ale na pewno stoczysz zaciętą walkę, gdy na forum powiesz, że jest słaby. Szymborskiej możesz nie rozumieć, ale czy to wystarczający powód, aby powiedzieć, że pisze bez ładu i składu?
     Stajemy przed dosyć interesującym problemem, jakim jest krytyka tytanów literatury oraz potężnych książkowych tytułów. Gdy jednak nie wiemy co z tym fantem zrobić, często sama klasyka wyciąga rękę na ratunek. 
     Najłatwiej będzie mi to wytłumaczyć na przykładzie "Wichrowych Wzgórz", wydanych w 1847 roku, a napisanych przez angielską pisarkę i poetkę, Emily Jane Bronte. Chociaż jest to jedyna powieść tej autorki, to zapisała się solidnymi literami w dziejach europejskiej literatury. Właściwie trudno znaleźć kogoś, kto nie słyszał nic o tej pozycji. Może niekoniecznie wie o czym jest i kto ją napisał, ale na pewno wie, że jest, a to dużo. Powieść ta, często nazywana jest klasyką romansu (ha! Klasyka!). 
     Mamy zatem klasykę i mamy nasz problem jej krytyki. Aby znaleźć rozwiązanie otwieramy książkę i zaczynamy czytać. Powieść ta, to historia trudnej miłości między Heathcliffem, a Katarzyną. Opowieść, która rozpoczyna się wtedy, gdy życie tej dwójki dopiero zaczyna nabierać kolorów. Jako dzieci wychowują się razem, Heathcliff, przybłęda, którego przygarnia stary Earnshaw, będący ojciem kolejnej dwójki dzieci, czyli Katarzyny i Hindleya. I jakkolwiek między Hindleyem, a Heathcliffem nie ma przyjaźni, a wręcz nienawiść, zazdrość i zawiść, to między Katarzyną a Heathcliffem rodzi się niezdefiniowane, głębokie uczucie, które zatruje ich życie do samego końca. Chora, zaborcza, wyniszczająca, destrukcyjna miłość ze strony Heathcliffa, a ze strony Katarzyny miłość równie negatywna, zabarwiona egoizmem, egocentryzmem i hedonizmem. Wszystko to dzieje się w mrocznej scenerii Wichrowych Wzgórz, majątku Earnshawów. Sytuacja stanie się jeszcze bardziej zagmatwana, gdy Katarzyna pozna młodego panicza Edgara Lintona, mieszkańca pobliskiego Drozdowego Wzgórza, który zauroczy ją wizją fortuny i dostojnego życia najważniejszej damy w okolicy. Wściekłość Heathcliffa znajdzie ujście w okrucieństwie, perfidii kolejnych działań, bezkompromisowości i wybuchowości. Kroki, jakie podejmie Heathcliff, przywodzą na myśl pomysłowość Markiza De Sade w jego książce "Zbrodnie miłości". I chociaż Emily Bronte jest zdecydowanie delikatniejszą autorką, to jednak pomysłowość w snuciu intrygi jest podobna. 
     Zatem otwieramy książkę i na początek dowiadujemy się tego wszystkiego, co powyżej, a to dopiero początek! Owa "klasyka" każdą literą i każdym słowem pokazuje i krzyczy dlaczego ktoś ją tak nazwał. Wiecie jak pomaga nam klasyka w problemie jej krytyki? Sama nie daje się krytykować! Zasypuje nas doskonale skonstruowaną fabułą, skończonymi, złożonymi postaciami, zdaniami, które chcesz czytać tysiące razy, zwrotami akcji, które nie pozwalają się od niej oderwać. 
     "Wichrowe Wzgórza" są doskonałym przykładem książki, którą trzeba przeczytać od razu, bez przerwy. To książka, której inaczej czytać się nie da! Zresztą jest to też jedna z tych książek, których skończyć czytać nie chcemy, bo nie chcemy rozstawać się z tajemniczą scenerią i mrocznymi bohaterami. 
     I chociaż sami nie zapuścilibyśmy się w okolice Wichrowych Wzgórz, to z fascynacją i niepokojem czekamy na kolejne wieści od szaleńca, który je zamieszkuje. Tak właśnie działa klasyka. Czy można jej się oprzeć?


zdjęcie to, to kadr z filmu "Wichrowe Wzgórza" z 1992 roku w reżyserii Petera Kosminskiego, zaczerpnięte ze strony www.czytelnia.onet.pl

2 komentarze:

  1. Nie można!
    Wielbię książkę, wielbię film z 1992. Chciałabym zobaczyć też tę najnowszą, ale słyszałam, że dość miernie wypada..

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń