jak wiadomo świat ogarnęła gorączka zakupowa. Prezenty, prezenty, prezenty, prezenty...
Nie powiem, że nie lubię kupować prezentów. Wręcz przeciwnie. Poszukiwania, rozważania, targanie kolorowych siatek i świąteczna atmosfera w sklepach nawet do mnie przemawiają.
Podczas pierwszej sklepowej wyprawy natrafiłam na cos takiego:
patrzę sobie i widzę małe książeczki.
Z zaciekawieniem udałam się wprost ku półce, na której stały i wzięłam jedną do ręki.
Oto, co znalazłam w środku:
mydełko!
czyż nie jest to rozkoszny prezent dla książkofila? Owszem, możecie skazać się na delikatne rozczarowanie, gdy wyda się, że książka nie jest książką, ale za to jak ładnie pachnie!
Kocham książki i anioły. Zatem byłoby dwa w jednym. No, gdyby jeszcze producent dołożył bukiecik lawendy...:)
OdpowiedzUsuńgdzie znalazłaś takie cudeńka?
OdpowiedzUsuńja mam tak samo jak książkowiec, to coś dla mnie :-)
OdpowiedzUsuńAla, znalazłam je w TKMaxxie :)
OdpowiedzUsuńDostałam takie cudo :)
OdpowiedzUsuń