Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 27 grudnia 2011

książkoopinia

i oto jest po świętach.
Należało się tego spodziewać. Mam nadzieję, że nikt nie jest zaskoczony.
Teraz choinka, która stoi w pokoju, wydaje się być odrobinę nie na miejscu, a świąteczna muzyka przypomina jedynie, że kolejny raz ucieszy nas dopiero za rok. Błysk lampek oznacza tylko tyle, że lada moment trzeba będzie je zdjąć.
Nikt nie powie nam już "Wesołych Świąt", pozostaje tylko czekać, na kolejną okazję.
Depresja poświąteczna i kąpiel w tonach jedzenia. Oto perspektywa na kilka kolejnych dni.
Ale okazuje się, że świadomi tego wszystkiego, i tak kochamy Święta.
Kochamy oczekiwanie, kochamy świąteczną gorączkę, kochamy niespodzianki i leniuchowanie.
Okazuje się też, że kochamy świąteczne, okazjonalne książki. Historie o Bożym Narodzeniu, opis świątecznych zwyczajów, powieści z Mikołajem w tle, świąteczne romanse i wszystko to, co poza grudniem, traci sens i zainteresowanie.
"Opowieść wigilijna" w czerwcu wydaje się kuriozalna, a do tego potęguje w nas uczucie tęsknoty za świętami, do których jeszcze pozostało tyle czasu.
Ale za to grudzień, bez tych wszystkich dodatków, jest pusty!
Ot co.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz