Łączna liczba wyświetleń

środa, 20 kwietnia 2011

lektury

kiedy to było! Podstawówka, w przypadku niektórych gimnazjum, liceum, technikum. Za każdym razem, na początku roku na lekcji języka polskiego dostawaliśmy listę z lekturami do przeczytania. Z miesiąca na miesiąc lektury robiły się coraz bardziej grube i trudne. Taka dziwna zależność. I przez cały czas mojej obowiązkowej edukacji zastanawiałam się, czy aby dodanie książki na listę lektur obowiązkowych nie sprawiało, że stawała się ona mniej atrakcyjna? Weźmy na przykład Mickiewicza. Nie wiem, czy sama, z własnej woli, zabrałabym się za czytanie "Pana Tadeusza", ale wiem na pewno, że gdybym nie była pod presją dostania jedynki do dziennika, lektura ta byłaby na pewno o wiele przyjemniejsza i pewnie wspominałabym ją przyjemniej. Teraz na sam dźwięk imienia głównego bohatera staje na baczność i szukam w głowie odpowiedzi na pytanie, czemu nie znam tytułów poszczególnych ksiąg na pamięć. Może gdyby nie zmuszano nas do czytania lektur to zapamiętałabym coś więcej, niż XIII księgę Aleksandra Fredry? A może, gdyby nas nie zmuszano, nie wiedziałabym, że coś takiego istnieje? No właśnie... jak to jest z tymi lekturami?

2 komentarze:

  1. hmmm ja pomimo tego, że od zawsze byłam czytającym stworzeniem to lektury do pewnego czasu omijałam wręcz programowo (czytałam z radością w klasie I-III)potem już to była męka aż jakoś do III i IV klasy liceum. Nigdy nie zapomne jak się umęczyłam nad J. Conradem i jego Lordem Jimem rany boskie! mam na Conrada taką traumę, że już po nic innego nigdy się nie zabrałam a pewnie szkoda! W liceum w I i II klasie zdarzały się wyjątki "Przedwiośnie" czy "Chłopi" kazano nam przeczytać tylko dwa tomy (w sumie szkoda, bo pamiętam, że to była perła) sama już do Chłopów nie wróciłam:(
    Największe odkrycia lekturowe poczyniłam jednak w klasie III przy Szulcu (ach co to były za emocję!) i w IV przy literaturze obozowej (chociaż nie byłam na to jeszcze gotowa. Planuje przeczytać ponownie "Początek" Szczypiorskiego)
    Tak sobie myślę, że czytający i tak kiedyś by się sami dogrzebali do klasyki literatury zarówno polskiej jak i obcej, a tym nie czytającym wisiało to wtedy i wisi to teraz czy znają Mickiewicza czy nie. Ta wiedza nie jest im myśle potrzebna, a i podejrzewam, że nie uważają i tak tej wiedzy za na tyle znaczącą żeby im się do czegoś przydała. W liecum kiedyś (nie wiem jak teraz jest) za dużo czasu było poświecone na klasykę a za mało na współczesną literatuę. Przecież można było przeczytać w ramach lektury Sto lat samotności na przykład? Chociaż może lepiej nie:)) pozdrawiam ciepło i słonecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem przeciwnikiem narzucania w szkołach lektur. Uczeń ma sam prawo wybrać to co mu odpowiada.

    OdpowiedzUsuń