Łączna liczba wyświetleń

piątek, 19 lipca 2013

Jeszcze o miłości


Tom pierwszy poezji Bogdana Adama Chmielewskiego opatrzony jest płomienną okładką (zbyt łatwo się niszczącą niestety) i napisem "poezja, którą da się czytać". I rzeczywiście, trudno się nie zgodzić z tym stwierdzeniem.
Autor skupia się przede wszystkim na miłości i na wszelkich jej obliczach. Opowiada o wspólnej starości, o uczuciu, które nie opiera się pokusom, o pozytywnych emocjach wywołanych stanem miłosnego upojenia. Przybliża czytelnikowi przeżycia kogoś, kto czeka na dotyk ukochanej osoby i tego, kto aktualnie go zaznaje. Skupa się na pozytywnych stronach zakochania, nie zapominając jednak o tym, że miłość bywa ślepa, że czasami zdarza się brak jej odwzajemnienia, lub, że czasami ukochanej osoby może po prostu zabraknąć. 
Bogdan Adam Chmielewski zdaje się znać wszelkie odcienie miłości (można odnieść wrażenie, że część z nich pochodzi z osobistych przeżyć autora, na co wskazywać mogą dedykacje, znajdujące się przy niektórych utworach) i chce podzielić się nimi ze światem. 
Należy postawić pytanie jak bardzo jest w tym wszystkim przekonujący. Zatem na wstępie przyznam, że wiersze napisane są w bardzo przystępny sposób i rzeczywiście da się je czytać bez wiekszych (częstych w poezji) utrudnień, które najczęściej powoduje bujna wyobraźnia autora,wyrzucając niezliczoną ilość metafor i porównań. Chmielewski używa prostego języka, który trafić może do każdego, obywa się bez wszędobylskiego patetyzmu. Jego wiersze są skoczne, melodyjne, rytmiczne i niesamowice pozytywne. Nawet te, które opisują negatywną stronę miłości, pełne są nadziei i zrozumienia. W magiczny sposób autor odnajduje światełko w najciemniejszym nawet tunelu. 
To, co może czytelnika razić to pretensjonalne i czasami dające się odczuć jako wymuszone, rymy. Wtrącone do wiersza "Dzwonek polny" czereśnie, tylko po to, aby zrymować się z pieśniami, delikatnie wyprowadzają z równowagi. Gdy do tego doda się często zestawiany rym, o pannach, które za mundurem szły, to już zupełnie mogą opaść ręce. Pospolite i mało odkrywcze nie są mocną stroną autora (mimo tego, że rymują się bardzo dzwięcznie, co uznaję za duży plus). Nie pomagają im też wyświechtane związki frazeologiczne i utarte zestawienia jak "piękny maj", czy "niezdobyty zamek", a myślę, że wielobarwna i wielowymiarowa miłość da się opisać na kilkadziesiąt nowych sposobów, które mogą zaskoczyć czytelnika. Nie ma sensu powielać tych użytych już tysiące razy. 
Czytając wiersze Chmielewskiego można odnieść wrażenie, że idealnie spisałby się w poezji dziecięcej, bo ważki temat, jakim jest miłość, odrobinę spłyca. Natomiast lekkość, z jaką formułuje kolejne zwrotki i wiersze, konsekwencja w budowie utworu lirycznego i jego symetria mogą być bardzo dużym atutem, przy opisywaniu skowronków, krasnoludków i księżniczek, dla młodszego grona czytelników. Myślę, że to droga, którą Chmielewski powinien poważnie rozważyć i pogłębić swój dorobek w tym kierunku. 
I chociaż czytając jego wiersze nie wspięłam się na wyżyny literackich doznań, to muszę docenić melodyjność utworów i pokłady weny, które pozwoliły zapełnić autorowi 100 stron książki. Dla chcących szybciutko i lekko przebiec po odcieniach miłości pozycja wymarzona. 


za książkę dziękuję portalowi sztukater.pl oraz Warszawskiej Firmie Wydawniczej

3 komentarze:

  1. Nie mogąc oprzeć się pokusie napisania kilku zdań w odniesieniu do w/w posta postanowiłem ujawnić tutaj kilka swoich myśli. Na początku chcę podziękować za przychylną recenzję tomiku wierszy pt. „Jeszcze o miłości” jak i za wskazówki dotyczące mojej przyszłej pracy twórczej – którą jednak Pani Marta niestety już zaszufladkowała.
    Gwoli jasności sytuacji należy powiedzieć, że dzisiejszy człowiek przepełniony iluzją, fałszem, obłudą i rządzą nadmiernego posiadania zatracił wrażliwość, empatię, odruch poszanowania świata, siebie, otoczenia i żyjącej tuż obok innej żywej istoty. O takich przymiotach jak honor i patriotyzm nawet nie wspomnę, bo w dobie twardego egoizmu i chorego materializmu wielu ludzi nie potrafi własnych uczuć nazwać, a co dopiero służyć wiernie tym wartościom. Jeśli dorzucę do tego zalewającą nas z każdej strony niby poezję obecnej awangardy, piszącej niezrozumiałe wersety, pozbawione czystego przekazu, rymu, prostoty i płynności czytania, będziemy mieli jasny obraz dzisiejszego człowieka… a więc naszego przyszłego czytelnika i odbiorcy.
    Jak dotrzeć do kogoś takiego? Moim zdaniem właśnie prostym przekazem rymowanego utworu, utworu, który pobudzi uśpione czy wręcz zagubione uczucia, który w jednych przywoła dawne wspomnienia, a w drugich wyzwoli marzenia i wyobrażenia pięknej i czystej miłości… niekoniecznie ujmowanej co i rusz w inne zwroty i formy słownej żonglerki.
    Miłość to uczucie stare jak sam świat, a może jeszcze starsze i nie potrzebne są jej udziwnienia nowoczesnej mowy. Ona kieruje się zupełnie innymi prawami dlatego nie pragnie modernizacji. Jej do życia wystarczy tylko szczerość, bezinteresowność i spontaniczne reagowanie.
    Czereśnie droga Pani Marto to zamierzony wątek… rzekłbym realny i osobisty… idący ze mną przez życie i powtarzający się w wielu moich wierszach, ale skąd Pani mogła o tym wiedzieć skoro tak naprawdę przeczytała Pani tylko jedną z 30 moich książek…
    Na zakończenie wspomnę jeszcze, że w klimatach bajkowych i satyrycznych również odnotowałem pozytywne efekty swojej pracy. W ubiegłym roku wydałem 120 stronicowy tomik wierzy pt. Niby bajki dla dorosłych, a w przygotowaniu do druku jest 160 stronicowy, ilustrowany tomik bajek przeznaczonych dla dzieci powyżej piątego roku życia, który być może ukaże się jeszcze w tym roku…

    Bogdan A. Chmielewski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początek bardzo serdecznie przywitam autora tekstu na moim blogu. Bardzo mi miło, że mam okazję odpisać na Pana post. Zwykle recenzent, czy tego chce, czy nie, żyje w przekonaniu, że jego recenzje są mimo wszystko oddalone od samych pisarzy, a ci drudzy zupełnie nie zwracają na nie uwagi (z wyjęciem oczywiście recenzji ukazujących się w wielonakładowych magazynach). Tym bardziej jest mi więc miło.
      Moje zaszufladkowanie (uczynione bardzo świadomie) wynika z faktu, że dziecięca literatura jest bardzo ważna, jeśli nie najważniejsza. To głównie na niej kształtują się umysły przyszłych dorosłych. Czy więc nie jest tak, że autor, który poświęca się dzieciom ma najtrudniejsze zadanie przed sobą, najbardziej ambitne? Dorosły pewne sprawy bagatelizuje, dziecko natomiast przyjmuje je na serio i rozważa. Dlatego uważam, że moja sugestia, odnośnie skierowania swoich działań ku wierszom dla dzieci, nie była niczym innym, jak tylko zasugerowaną prosto z serca drogą, która odbiłaby się pozytywnie przede wszystkim na dzieciach. Uważam, że nie ma w niej nic złego, a wręcz jest to pewnego rodzaju nobilitacja dla autora, ponieważ podobno dzieci nie kłamią, a nie wszystkie książeczki chcą czytać (wspomnę tutaj o moim ulubiony wierszyku, opowiadającym o przygodach kota Filika). A wiedząc, że zajmował się Pan tego rodzaju literaturą i, jak Pan sam napisał, odnotował Pan pozytywne efekty, tym bardziej wiem i powtarzam, że dzieci potrzebują autorów z krwi i kości, którzy będą potrafili wprowadzić ich w tajniki najbardziej skomplikowanego, a zarazem najprostszego uczucia, jakim jest miłość.
      Dotarcie do czytelnika... nie jestem przekonana, czy w sztuce należy koniecznie dostosować się do odbiorcy. Oczywiście jest to jedno z wyjść, które każdy ma prawo zastosować, ale czy na pewno słuszne? Cenna jest za to prostota, o której Pan wspomina, a którą od początku w Pańskich utworach ceniłam. Jednak czy ta prostota nie prowadzi do mimowolnego zbagatelizowania opisywanego tematu? Nawet jeśli Pan tego nie zamierzał, czytelnik i tak zrobi swoje. To właśnie piękno dowolnej i wielowymiarowej interpretacji. Gdy książka opuszcza drukarnie i wędruje na księgarniane półki, przestaje należeć do autora i staje się własnością każdego czytelnika. Czytelnik-ja czyta i myśli, że jednak można dobitniej, że może odrobinę bardziej "brudno". Czytelnik-ja to ktoś, kto nie lubi zbyt dużego porządku, ktoś komu właśnie to przeszkadza mu w dojściu do Pana przekazu. Niestety na to nie ma rady i w tej materii trudno zadowolić wszystkich.


      Usuń
    2. Jeśli chodzi o rymy, moja nauczycielka polskiego lubiła powtarzać, czytając wyniki moich literackich uniesień, że przesadzam z dokładnym odliczaniem sylab, że Mickiewicz już żył i nie mam szans na równie oszałamiającą karierę, że moje rymy czasami aż za bardzo zapracowują na miano częstochowskich. I rzeczywiście, jak wracam teraz do moich wierszy, mam wrażenie, że nie poezja to, a spis piosenek w śpiewniku. Rytmiczna poezja zawsze była dla mnie trudna do odczytania, ponieważ mimowolnie czytelnik skupiał się na rytmie, a nie na przesłaniu. Pozwoli Pan więc, że i tym razem powiem, że czytelnik ma całkowite prawo do dowolnego odbioru dzieła literackiego i może go rozwarstwiać tak, że nawet sam autor będzie zadziwiony.
      Przyznam się szczerze, że do recenzji książek podchodzę zawsze z dużą dozą szacunku. Ktoś robi coś, czego ja zrobić jeszcze się nie odważyłam. To wbrew pozorom duże przeżycie dla mnie i każdorazowo jest bodźcem do działania. Myślę, że również z tego podejścia wynika moje specyficzne spojrzenie na dorobek każdego z autorów, których miałam przyjemność zrecenzować. Mimo tego, że wiem, że sporo ludzi właśnie tak podchodzi do recenzowania (może nawet to postawa bardziej słuszna) mnie się wydaje, że nie należy jednej książki zestawiać ze wszystkimi poprzednimi, lub następującymi. Jestem tylko ja i "Jeszcze o miłości". Tylko ja i cały warsztat, razem z uczuciami i emocjami, które autor zawarł w tomiku wierszy. Nie mają większego znaczenia inne napisane przez niego książki, bo ja skupiam się na tej i tę chcę poczuć. Moja recenzja to nie przegląd Pana pracy, tym najczęściej zajmuje się wikipedia. Moja recenzja to wszystko to, co wyczytałam, lub nie, z tej jednej pozycji. W końcu nikt nie lubi porównywania, zwłaszcza do samego siebie.
      I już na koniec dodam, że, jako przyszła mama, na pewno z radością sięgnę do ilustrowanego tomika bajek dla dzieci, bo wbrew temu, co wydaje mi się, że Pan uważa na temat dokonanego przeze mnie zaszufladkowania, uważam, że wiersze dla dzieci Pana autorstwa na pewno nie pozostaną obojętne wobec tych najmłodszych czytelników,
      serdecznie pozdrawiam,
      Marta Żołnierowicz

      Usuń