Tak się składa, że październik i listopad ma na mnie antyksiążkowy wpływ. Nie jest to przyjemne, ale z pewnych powodów nie jestem w stanie usiedzieć w miejscu, a już na pewno nie mam wytrwałości na czytanie książek. Rozbiegane myśli, rozbiegane oczy i rozruszane mięśnie. Biegać, skakać, spacerować, ale nie czytać. Może to po prostu chęć mojego organizmu do wypełnienia zbiorników witaminą D (zwróćcie na nią uwagę, okazuje się, że jest bardzo istotna!).
Moją fascynację książkami wyrażam zatem w inny sposób. Fotograficzne szaleństwa, które zaraz Wam zaprezentuję, żebyście nie myśleli, że zupełnie nie myślę o literaturze:
I jeszcze na marginesie dodam, że na koniec listopada szykuje się całkiem przyjemny i ciekawy post. Bacznie wypatrujcie!
w roli głównej oczywiście książki, a poza tym Gdańsk i kawałek moich nowych półek
Mam słabość do tego typu obrazków :)
OdpowiedzUsuńmi też sprawiają dużo radości :)
Usuń