Łączna liczba wyświetleń

środa, 13 czerwca 2012

Brak wiadomości od Gurba


     Gdy nie można znaleźć książki, którą bardzo chce się przeczytać (absolutnie nigdzie nie ma "Oliwkowego labiryntu") to człowiek z zawodem i lekką niepewnością podchodzi do kolejnej pozycji, nawet jeśli mówimy o Eduardo Mendozie. A właściwie nie ma co się oszukiwać, i ten autor miał literacką wpadkę ("Niewinność zagubiona wdeszczu"). Z obawą sięgnełam więc po "Brak wiadomości od Gurba", chociaż okładka sprawiała wrażenie, jakby chciała mi powiedzieć: "nie denerwuj się, będzie dobrze! To ja! Mendoza, jakiego lubisz".
     I wiecie co? Rózowo- zielona okładka z kosmitą miała rację. Rację miała twarda oprawa, rację miały białe literki, rację miał kosmiczny garnitur, rację miał żółty kask (czy cokolwiek to jest), rację miały żółtawe, chropowate stronice i wreszcie rację miała czarna czcionka, porozdzielana cyferkami. "Brak wiadomości od Gurba" to Mendoza, jakiego poznaliśmy czytając "Przygody fryzjeradamskiego"
     Dwaj kosmici (nie tacy jacyś zwykli, powiedziałabym raczej, że wysublimowani i otwarcie nastawieni do wszelkiej inności, z pozytywnym podejściem do zmian, nawet tych najdziwniejszych, jak na przykład społeczne niuanse) lądują na planecie Ziemia w celu eksploracji nowych terenów i poznania nowych gatunków. Hiszpania, na której stawiają pierwsze kroki, ma do zaoferowania wiele, ale jest też wymagająca.            
     Własnie przez to znika Gurb, któremu nieopatrznie nakazano przybrać formę atrakcyjnej kobiety.
Brak wiadomości od Gurba
Brak wiadomości od Gurba
Brak wiadomości od Gurba- tego dowiadujemy się już na trzeciej stronie, a na każdej kolejnej dowiemy się w jaki sposób jego przełożony będzie go poszukiwał, przeprowadzając jednocześnie asymilację z otoczeniem- fauną autochtoniczną.
     I wierzcie mi, opuszczony kosmita jest zdeterminowany i nie staną mu na przeszkodzie żadne środki lokomocji, nawet te, które przejadą go kilka razy! Nie straci głowy! A nawet jesli, to niezwłocznie ją odnajdzie. Innymi słowy nic go nie powstrzyma w poszukiwaniu pracownika.
     Zresztą Mendoza skutecznie mu dopinguje stawiając na jego drodze wiele życzliwych ludzi, upór, niezliczoną ilość pieniędzy, a takżę kilka istotnych informacji o Ziemianach. Dodając do tego sarkastycznie obojętny humor, naiwną nieświadomość postaci, ciekawość odkrywcy i nietuzinkowy język otrzymujemy to, co czytelnicy lubią najbardziej- porywającą historię, która na pewno nie wzrusza, ale doprowadza do łez. Co tam łez... do niagary wypływającej z oczu! Niewiarygodne ile śmiech może zrobić z człowiekiem. Oj Eduardo! Uważaj!



więcej recenzji książek Mendozy znajdziecie TUTAJ

5 komentarzy:

  1. Dla mnie również czytanie tej książki Mendozy to była świetna zabawa i sporo radości:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jest jeszcze jedna, która ma bardzo podobna okładkę. Jak tylko uporam się z książkami, które na mnie czekają, to na pewno ją przeczytam!

      Usuń
  2. Zgadzam się w całkowitości :) Gurb świetny, Niewinność siakaś taka... Ostatnio zaś miałam też przyjemność z Pomponiuszem Flatusem.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie "Niezwykła podróż..." to była bomba, nawet nie wiem czy nie lepsza niż "Brak..."

      Usuń
  3. i jak było? Bo tę książkę też chcę zdobyć.

    OdpowiedzUsuń