Gdy nie można znaleźć książki,
którą bardzo chce się przeczytać (absolutnie nigdzie nie ma
"Oliwkowego labiryntu") to człowiek z zawodem i lekką
niepewnością podchodzi do kolejnej pozycji, nawet jeśli mówimy o
Eduardo Mendozie. A właściwie nie ma co się oszukiwać, i ten
autor miał literacką wpadkę ("Niewinność zagubiona wdeszczu"). Z obawą sięgnełam więc po "Brak wiadomości
od Gurba", chociaż okładka sprawiała wrażenie, jakby chciała
mi powiedzieć: "nie denerwuj się, będzie dobrze! To ja!
Mendoza, jakiego lubisz".
I wiecie co? Rózowo- zielona okładka
z kosmitą miała rację. Rację miała twarda oprawa, rację miały
białe literki, rację miał kosmiczny garnitur, rację miał żółty
kask (czy cokolwiek to jest), rację miały żółtawe, chropowate
stronice i wreszcie rację miała czarna czcionka, porozdzielana
cyferkami. "Brak wiadomości od Gurba"
to Mendoza, jakiego poznaliśmy czytając "Przygody fryzjeradamskiego".
Dwaj kosmici (nie tacy jacyś zwykli, powiedziałabym
raczej, że wysublimowani i otwarcie nastawieni do wszelkiej inności,
z pozytywnym podejściem do zmian, nawet tych najdziwniejszych, jak
na przykład społeczne niuanse) lądują na planecie Ziemia w celu
eksploracji nowych terenów i poznania nowych gatunków. Hiszpania,
na której stawiają pierwsze kroki, ma do zaoferowania wiele, ale
jest też wymagająca.
Własnie przez to znika Gurb, któremu
nieopatrznie nakazano przybrać formę atrakcyjnej kobiety.
Brak wiadomości od Gurba
Brak wiadomości od Gurba
Brak wiadomości od Gurba- tego
dowiadujemy się już na trzeciej stronie, a na każdej kolejnej
dowiemy się w jaki sposób jego przełożony będzie go poszukiwał,
przeprowadzając jednocześnie asymilację z otoczeniem- fauną
autochtoniczną.
I wierzcie mi, opuszczony kosmita jest
zdeterminowany i nie staną mu na przeszkodzie żadne środki
lokomocji, nawet te, które przejadą go kilka razy! Nie straci
głowy! A nawet jesli, to niezwłocznie ją odnajdzie. Innymi słowy
nic go nie powstrzyma w poszukiwaniu pracownika.
Zresztą Mendoza skutecznie mu
dopinguje stawiając na jego drodze wiele życzliwych ludzi, upór,
niezliczoną ilość pieniędzy, a takżę kilka istotnych informacji
o Ziemianach. Dodając do tego sarkastycznie obojętny humor, naiwną
nieświadomość postaci, ciekawość odkrywcy i nietuzinkowy język
otrzymujemy to, co czytelnicy lubią najbardziej- porywającą
historię, która na pewno nie wzrusza, ale doprowadza do łez. Co
tam łez... do niagary wypływającej z oczu! Niewiarygodne ile
śmiech może zrobić z człowiekiem. Oj Eduardo! Uważaj!
Dla mnie również czytanie tej książki Mendozy to była świetna zabawa i sporo radości:)
OdpowiedzUsuńjest jeszcze jedna, która ma bardzo podobna okładkę. Jak tylko uporam się z książkami, które na mnie czekają, to na pewno ją przeczytam!
UsuńZgadzam się w całkowitości :) Gurb świetny, Niewinność siakaś taka... Ostatnio zaś miałam też przyjemność z Pomponiuszem Flatusem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dla mnie "Niezwykła podróż..." to była bomba, nawet nie wiem czy nie lepsza niż "Brak..."
Usuńi jak było? Bo tę książkę też chcę zdobyć.
OdpowiedzUsuń