Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 30 września 2014

Śpiewaj ogrody

Mam ochotę napisać Wam coś prosto z serca. Nie zastanawiać się, czy omówiłam każdy aspekt książki, który powinnam. Nie przejmować się tym, co należy, tym co trzeba i tym, co się powinno. Chcę Wam napisać coś po prostu, co czuję, czego doświadczyłam czytając tę książkę. 
Zresztą to było do przewidzenia. Zawsze (prawie... nikt nie jest idealny), gdy czytam książki Pawła Huelle mam pewność, że przez następne kilkaset kartek będę się właśnie tak czuła. I chociaż nie zawsze będzie to uczucie przyjemne, bo i sam autor nie trzyma się tylko przyjemnych tematów, to zawsze będzie to uczucie tak nieoczekiwanie i zaskakująco pozytywne, że aż trudne do opisania słowami. 
Zupełnie serio, bez zbędnego przesadzania, górnolotności i egzaltacji (chociaż czasami, uwierzcie mi, trudy pominąć wyblakłe frazesy i wyświechtane związki frazeologiczne) przyznaję się, że chcę, ale nie wiem jak. Nie wiem jak opisać to uczucie. 
Po prostu słowa płyną, wyrazy płyną, akcja płynie. Lekko to wszystko zamglone, lekko zwolnione tempo, ale jednocześnie wszystko wymierzone idealnie w punkt, opowiedziane do granic historii, wypisane do ostatniego frazesu. Nieubłagane staccato opowieści, która nie oszczędza ani bohatera, ani czytelnika.
I znowu ten Gdańsk. Ten stary, poczciwy, zaskakujący i absolutnie piękny Gdańsk. Zmęczony, zniszczony, odbudowany, pełen smutków, pełen radości, pełen tysięcy pomniejszych historii i wypełniony jedną ogromną akcją. Gdańsk pojedynczy i mnogi, dokonany i niedokonany, odmieniony przez przypadki i tryby, wielokrotnie stopniowany.
W tym wszystkim Paweł Huelle. Kronikarz, bajarz, poeta, historyk i malarz. Cały arsenał możliwości i niemożliwości wkłada w to, żeby książkę móc poczuć na wielu poziomach, żeby ten Gdańsk nie był tylko dodatkiem, żeby to on nadawał rytm opowieści, pisał melodię dla gry bohaterów. Udaje mu się to. Ale nie muszę Wam tego pisać, myślę, że doskonale wiecie. Myślę, że nie ma znaczenia o czym jest ta książka, myślę, że nie ma potrzeby zarysowywać kawałka akcji, zostawiać Was w punkcie zwrotnym, który powinien zachęcić Was do poznania dalszego ciągu.
Wiem więcej! Gdybym napisała od deski do deski o czym jest ta książka, to dla samego nastroju, tonu, tchu pisarza, warto ją przeczytać. Warto, chociażby dla tego uczucia, które chcę, ale nie wiem jak opisać...


4 komentarze:

  1. właśnie jestem tuż po dzisiejszej lekturze Mercedes-Benz. Jeżeli każda ksiąźka tego autora jest hołdem dla Hrabala to chylę czoła, polecam i deklaruję się jako fanka-nowicjuszka. Huelle posiada ujmujący i cudowny kunszt pisania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mercedes jest książką szczególną. Podobała mi się, ale traktowałam ją bardziej lekko (zresztą wydaje mi się, że podobnie jak autor). Ona ma w sobie innego rodzaju uczucie, innego rodzaju nastrój. Bardziej tak na luzie, bardziej skocznie, pisałabym to w pastelowych kolorach.

      Usuń
  2. Takie recenzje są najlepsze :) Najszczersze.
    Ja Huellego jeszcze nie znam, ale przeczuwam, że to znakomity autor.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj zdecydowanie. Ma to "coś". Przynajmniej według mnie

      Usuń