Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 29 września 2013

żeby nie czytać nudno...

Kto powiedział, że sama czynność czytania (poza oczywistymi walorami literackimi) musi być nudna? Przeszukałam czeluście internetu, żeby pokazać Wam jak można sobie ułatwić (albo i nie) czytanie książek. Kto wie, może ten post na zawsze zmienia nasze literackie życie? :) Zacznijmy zatem:

strona www.toptenpk.com zaczyna z grubej rury i proponuje nam, żebyśmy za bardzo nie przemęczali rączek zbyt ciężkimi woluminami (wersja zwłaszcza dla tych, którzy nadal kultywują czytanie tradycyjne):


na blogu www.citadelofstars.blogspot.com proponują książkową podpórkę. I chociaż myślę i myślę jak mogłoby to poprawić komfort czytania, to jakoś nic szczególnego do głowy mi nie przychodzi, poza tym, że sztywne podkładki nie będą wpijały się w nogi... hmm...


na stronie www.wired.com znalazłam coś całkiem interesującego, co nie tylko pomaga czytać (tym, którzy nie lubią książek dotykać...), ale też służy jako kartkopamiętacz i jednocześnie pewnego rodzaju zakładka. Ogranicza nas co prawda wielkość książki, ale tacy już jesteśmy, że życie na do ograniczeń przyzwyczaiło i nie boimy się niczego :)


strona www.thisnext.com zdecydowanie postanowiła zadbać o nasze zmęczone oczy i brak odpowiedniego światła. Dla tych, którym najlepiej powieści "wchodzą" nocą polecam co następuje:


jest też coś dla fanów książek kucharskich, a znalazło się owo coś na stronie www.everyday-india.com. Muszę przyznać, że jeśli moja ściana była w stanie pomieścić jeszcze jeden wiszący gadżecik, to na pewno zainstalowałabym coś podobnego:


Ha! Całkiem interesujące to pomaganie czytającym... 


wtorek, 24 września 2013

poradzić poradnikom...

Przyszła do mnie książka. Już tak dawno niczego nie zamawiałam, bo sami wiecie... mało miejsca na półkach, kurz, wygodniej wszystko na kindlu... Kompaktowość ponad wszystko. Zapomniałam już prawie jaka to radość zobaczyć w drzwiach listonosza z kwadratową paczuszką zaadresowaną do mnie. 
Przyszła do mnie książka. Wypatrzyłam ją na portalu www.bookson.pl i od razu wiedziałam, że na pewno chcę przeczytać, zwłaszcza, że cena była zachęcająca i wszelkie opisy (chociaż im raczej nie powinnam była ufać, bo sam tytuł książki wskazuje na to, że zadziałała na mnie jej magia). Pochwalę się moim nowym nabytkiem:


Sekrety perswazyjnego pisania... jeśli opis nie kłamie będę potrafiła (po przeczytaniu tej pozycji) dokonać wszystkiego i wszystkich do owego wszystkiego zmusić. A wszystko dzięki posiadaniu czegokolwiek, co pozostawia na czymkolwiek litery. Ha! Boicie się? :)
Ale w sumie nie o tym chciałam. Tzn. chciałam bardzo, ale nie tylko. 
Otóż zawsze podchodziłam z rezerwą do wszelkiego rodzaju poradników. "Jak zostać kimkolwiek...", "Jak zrobić cokolwiek...", "Jak najlepiej napisać książkę, która powie innym jak zostać kimkolwiek i zrobić cokolwiek..."itd. Bo sęk w tym, że gdyby tak człowiek skupił się tylko na takich książkach, to mógłby zostać kimkolwiek i zrobić cokolwiek bez zbędnego męczenia się w szkołach, na uniwersytetach i w pracy. Owszem, warto się tam pojawiać, ale to głównie w poradnikach znajduje się cała mądrość. 
"Jak nie utyć po zjedzeniu ogromnego ciasta, specjalna książka dla tych, którzy nie lubią ćwiczyć...". Sami na pewno zaobserwowaliście gdzieniegdzie takie absurdalne tytuły. Że nie wspomnę o tych wszystkich pozycjach, które pozwalają zdobyć męża, żonę, szczęście, pieniądze i gwiazdkę z nieba (potrzebna Ci będzie drabina i dużo wolnego czasu...). Po prostu jakoś nie wydaje mi się, żeby te wszystkie złote rady były szczerozłote. A już na pewno przeraża mnie ogólnie uwielbiony, przez tego typu autorów, patetyzm i wszechogarniające uniesienie. 
Wiem, czepiam się, ale takie mam odczucia. I mimo to zamówiłam poradnik perswazyjnego pisania. Starzeję się? Mięknę? A może zwyczajnie chcę zobaczyć jak to jest? Wszystko to może i prawda, ale przede wszystkim ta książka wydała mi się inna. Zobaczymy niebawem. Powtarzam, bójcie się :) 

poniedziałek, 23 września 2013

książka do jedzenia

Patrzcie co dla Was wypatrzyłam przechadzając się między półkami pewnego radosnego sklepu:


całkiem elegancka foremka do ciasta. I chociaż nie każdy może być w nastroju na "love" to i tak na pewno doceni możliwość zjedzenia książki (jako dzieci na pewno próbowaliście się za to zabrać!). Oby tylko nie było na niej zbyt dużo kurzu.... :)