Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 23 czerwca 2013

deszcz i porządkowanie

Deszcz zawsze wpływał na mnie bardzo stymulująco. Pewnie dzieje się to dlatego, że świat książki, filmu, generalnie fikcji, plus oczywiście odrobina realnych możliwości, sprawiają, że deszcz delikatnie ogranicza nasze chęci do naocznego eksplorowania wszystkiego, co jest poza zadaszeniem. Od zawsze miałam w głowie taki obrazek: szyby , po których spływają krople deszczu, delikatny półmrok, fotel blisko okna, wygodna pozycja i ulubiona książka, albo farby i sztaluga, albo papier i pióro. Wiem, wiem, brzmi tak romantycznie, że aż mdli, ale cóż poradzę. 
Jak więc mówiłam deszcz działa stymulująco i nawet jeśli nie ma to realnych efektów w działaniu, to jestem bliższa zrobieniu czegoś konstruktywnego, niż bez niego (a to jest zawsze bliżej, niż dalej). Deszcz po prostu ma w sobie jakąś nieopisaną moc, wzbudza nieokreślony respekt i zdecydowanie popycha do przodu. Chwała mu za to porządkowanie rzeczywistości i inspirację...


po obrazek zawędrowałam aż na www.goodreads.com

poniedziałek, 10 czerwca 2013

a gdzie bilet?

Koniecznie muszę się z Wami podzielić moim małym smuteczkiem. Jechałam dzisiaj autobusem, więc uzbroiłam się w lekturę i oczywiście w bilet. Zwykle wyglądało to tak, że bilet (po skasowaniu) lądował w książce i potem radośnie służył mi za zakładkę. Dzisiaj chciałam zrobić dokładnie to samo, nawet już miałam taki odruch, wypracowany przez lata, aż tu niespodzianka! Moja lektura to książka załadowana do kindla... Oj... chyba na prawdę nie jestem gotowa na cyfryzację i komputerową kompaktowość. Ratunku!

aktualizacja: bardzo dziękuję wszystkim, którzy nie pozostali obojętni na moje małe biletowe załamanie :) Gorąco pozdrawiam!

niedziela, 9 czerwca 2013

owocki :)

Taka piękna pogoda i ciepiełko w koło zawsze sprzyjają owocowemu zażeraniu się :) Żeby jednak dopełnić radości i orzeźwienia, jakie dają świeże owoce, można mieć takie w wydaniu książkowym. Popatrzcie:






Prawda, że wyglądają przeapetycznie?

warzywniakiem blogowym stała się strona www.aliexpress.com

wtorek, 4 czerwca 2013

Sophia Loren. Życie jak film

Sophii Loren nie trzeba nikomu przedstawiać. Pochodząca z Włoch aktora zrobiła oszałamiającą karierę, nie tylko w Europie, ale na całym świecie. Kobieta o charakterystycznej urodzie i figurze, która przełamała wszelkie stereotypy świata kinematografii. Nic zatem dziwnego, że Silviana Giacobini, włoska pisarka, pokusiła się o stworzenie książki, która już od okładki kusi zdradzeniem największych sekretów z życia aktorki.
Okładka jest także pewnego rodzaju wskazówką do tego, co znajdziemy w tekście. Kobieta, z lekko rozchylonymi ustami, bogatą biżuterią i seksowną czerwoną suknią, do tego białe futro narzucone na ramię, czyli nic innego jak sylwetka zamożnej divy. A mimo to taka delikatna i eteryczna, patrząca przed siebie, pogrążona w melancholii. Dokładnie taką pokazuje Sophię Loren Giacobini.
Krok po kroku pisarka odsłania przed Czytelnikiem historię życia głównej bohaterki. Jak żyła, czego się bała, kto miał na nią największy wpływ, jak kształtowało się życie codzienne w jej rodzinnym domu. Robi to w sposób bardzo zgrabny i łatwo można zapomnieć, że mamy do czynienia z biografią. Pozwala Czytelnikowi zanurzyć się w życiu włoskiej aktorki jak w powieści, jeszcze głębiej i bardziej wnikliwie odczuwać to co ona, jeszcze dosadniej zrozumieć wszystkie kroki, które podjęła na drodze ku swojej karierze. Chociaż czasami zbyt gwałtownie przeskakuje między zdaniami i wątkami, pozostawiając Czytelnika lekko zbitego z tropu.
Książkę, którą wydało wydawnictwo Znak, można potraktować trochę jak lustro, w którym przegląda się Sophia Loren. Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że główna bohaterka dzieli się swoimi przemyśleniami, odczuciami, opowiada o intencjach, które kierowały nią na różnych etapach życia, pozwala Czytelnikowi poznać jej obawy i negatywną stronę pozostawania w błysku fleszy.
Trzeba oczywiście nastawić się, że osoba, której biografię czytamy, będzie inaczej postrzegana, niż współbohaterowie jej historii. Będzie delikatnie gloryfikowana i w pewnym sensie rozgrzeszana z niewłaściwych decyzji. Tutaj pojawia się pole do popisu dla Czytelnika, która będzie mógł, zupełnie bezkarnie, sam odnieść się do sytuacji świata przedstawionego i wydać swój indywidualny osąd. Bardzo kusząca perspektywa, zwłaszcza, że dotyczy ona osoby, z naszego punktu widzenia, idealnej i niedostępnej.
Historia, którą serwuje nam Silvana Giacobini, jest zaproszeniem na porywającą i poruszającą przejażdżkę, wczucie się w skórę osoby nie zawsze rozumianej i nie zawsze bezpiecznej, która musi zmagać się z nasilającymi się stereotypami i plotkami. Czy na pewno wystarczy nam siły?


Za książkę dziękuję Wydawnictwu Znak i portalowi sztukater.pl