Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 26 lutego 2013

książkotrzymacz

Muszę przyznać, że poniższe miejsce działa na mnie niezwykle kojąco. Tak mogłabym wypoczywać:


Musi wyglądać fenomenalnie podczas deszczu.

sobota, 23 lutego 2013

zobacz, jakie fajowe!

Za sprawą mojej kumpeli Moniki (pozdrowienia!), która podesłała mi takie książkowe cudeńko:


(na marginesie, dzięki za inspirację!) postanowiłam poprzeglądać wszystko to, co udało mi się zamieścić na blogu, a co ktoś, gdzieś postanowił wykombinować z książek, przez książki i dla książkomaniaków. Zapraszam i Was na drobną retrospekcję, bo aż żal, żeby takie cudeńka poszły w zapomnienie
Oto link:

http://www.boocoffee.blogspot.com/search/label/design

miłego podziwiania!

środa, 20 lutego 2013

przyszłość?

Powiedzcie mi, czy jest aż tak źle?


Czy może to tylko wesoły komentarz jak może być?

Obrazek pochodzi z fejsbukowej strony publio.pl

wtorek, 19 lutego 2013

Thorgal. Wyprawa do krainy cieni


Nie będę owijała w bawełnę i powiem Wam prosto z mostu, że kolejna książka, która opisuje przygody Thorgala, walecznego i tajemniczego wikinga, niezwykle wciągająca jest. 
Napisana została przez francuską pisarkę Amelie Sarn i świeci triumfy nie tylko jako powieść literacka, ale również jako historia komiksowa (fantastyczna zresztą i zdecydowanie ją polecam). 
W książkowe ramy zamknęło ją wydawnictwo Egmont. Dodało mroczną okładkę z połyskującym tytułem, potęgując wrażenie tajemniczości i dając zapowiedź czekających Czytelnika przygód. Nie na tym jednak koniec wydawniczego kuszenia. Żółtawe, szorskie kartki, duże litery, przejrzysty projekt stron i niespodzianki graficzne nie pozostawiają złudzeń, że nie wyjdzie się z księgarni bez tej pozycji. Ale w sumie nie ma czego żałować, bo książka należy do kategorii tych, które "połyka się" w jeden wieczór. 
Thorgal, dziecko gwiazd, przygarnięty przez władcę wikingów, ma za sobą wyczerpującą wędrówkę (powody jej podjęcia wyjaśnione są zapewne w poprzednim tomie "Dziecko gwiazd"), którą odbył wraz ze swoją ciężarną żoną Aaricią. Ma dosyć walki, przemocy, chciwości i ciągłęgo dążenia do władzy otaczających go ludzi. Chce wieść spokojne życie w odpowiednim miejscu na wychowanie swojego nienarodzonego jeszcze dziecka. Gdy dociera do niewielkiej wioski szybko zyskuje przyjaźń mieszkańców, a Aaricia wreszcie odnajduje spokój. Wreszcie jest szczęśliwa, u boku mężczyzny, którego bardzo kocha (dodam, że wątek miłości Thorgala do swojej żony jest bardzo elektryzujący. Nie ma w nim zbyt wiele erotyzmu, ale stworzony jest w bardzo sugestywny sposób, taki, aby Czytelnik nie chciał niczego innego, tylko tego, aby tych dwoje było razem). Nie spodziewa się więc, że kłamstwo 16-letniej dziewczyny, nieszczęśliwie zakochanej w jej mężu, może mieć takie katastrofalne skutki. Bogowie postanawiają  zamącić w życiu Thorgala i Aarici, łącząc chęć zemsty młodej Shaniah z ucieczką więzionego przez Shardara (bezlitosnego i brutalnego władcy Brek-Zarith) prawowitego następcy tronu Galathorna. Fałszywe oskarżenie sprawia, że Thorgal zostaje pojmany, jako wspólnik zbiega. Od tego momentu, niesamowita ilość wątków nie pozwoli już oderwać się od lektury. 
Książka skonstruowana jest w taki sposób, aby Czytelnik był na bieżąco z wieloma odnogami akcji. Autorka przeskakuje z miejsca na miejsce, z bohatera na bohatera, jednak robi to w tak zgrabny sposób, że nic ważnego nie umyka. Język powieści jest na tyle prosty, aby lektura nie przysparzała problemów, i na tyle bogaty, aby bardzo łatwo rozruszać wyobraźnię odbiorcy. Właściwie to Czytelnik jest zgubiony. Obrazy zaczynają wirować, postaci idealnie rysują się w głowie, powstają fenomenalne i zatykające dech w piersiach kadry. Wszystko w głowie, wszystko dzięki Thorgalowi. I najgorsze jest to, że oto mija drugi dzień, od kiedy książkę tę mam w ręku, a ja już ją skończyłam czytać… O  święta niesprawiedliwości. 


Za wciągającą lekturę i głód po, dziękuję portalowi sztukater.pl i wydawnictwu Egmont

piątek, 15 lutego 2013

hę?

No proszę :) Całkiem całkiem. Tak prezentuje się "książkosutra", którą zaprezentowała fejsbukowa strona


Perwersyjna przyjemność czytania. Która pozycja Wasza?

poniedziałek, 11 lutego 2013

abyś na pewno nie przegapił...

No Kochani, nie ma to jak dostać po głowie reklamą. Ale cóż się dziwić, taka konkurencja, a żyć przecież trzeba. Zwłaszcza, jeśli ma się tanie książki i koniecznie chce się o tym powiedzieć światu. Oto, jaki cudaczny namiot, stanął na mojej drodze:





Trzeba pogratulować autorowi inwencji i mieć nadzieję, że są tam na prawdę ciekawe książki...

niedziela, 10 lutego 2013

A/art

A proszę, S/sztuka:


całkiem ciekawy projekt ze strony www.designswan.com. Książek dużo nie pomieści, ale tak to już bywa ze sztuką... Zresztą słowo "książkotrzymacz" nabiera teraz nowego znaczenia :)

niedziela, 3 lutego 2013

Opowieść o siedmiu mędrcach


Zacznijmy luty od recenzji:
Wydawnictwo Znak pokusiło się o wydanie książki zatytułowanej "Opowieść o siedmiu mędrcach", napisanej przez Hannę Malewską, która to była autorką powieści historycznych, w czasie wojny kierowała biurem szyfrów Komendy Głównej Armii Krajowej i brała udział w Powstaniu Warszawskim. Część czytelników może znać tę autorkę z wydanej w 1946 roku książki "Kamienie wołać będą". 
Znak jak zwykle wykonał całkiem niezłą robotę. "Opowieść o siedmiu mędrcach" wydana jest bardzo starannie. Estetyczna, tłoczona okładka o przyjemnych, pomarańczowo-kremowych kolorach. Szorstkie kartki, które przyjemnie łaskoczą opuszki palców, czcionka, która układa się w rytm czytania. Do tego wszystkiego wstępem wzbogacił ją sam Władysław Stróżewski. I właściwie pierwsze zdanie, które wypowiada, może być kluczem niezbędnym do odczytania niniejszej pozycji: "Pojęciem kluczem tej książki jest "opowieść". A prawem opowieści jest toczyć się zgodnie z wolą narratora, który albo trzyma się chronologii wydarzeń, albo przerywa ich tok, by zacząć od innej chwili i innego miejsca". Dokładnie w taki sposób Hanna Malewska prowadzi czytelnika przez świat starożytnej Grecji. Książka ta pełna jest pomniejszych opowiastek, dygresji, anegdot i perypetii mieszkańców antycznego państwa. Autorka ubiera je w bardzo specyficzny język, którego zadaniem jest przenieść czytelnika w opisywane czasy i dać się mu ponieść poetyckości tamtego okresu. Miejscami bywa to trudne, bo język współczesny mocno trzyma nas w swoich szponach i nie chce wypuścić, utrudniając zrozumienie historii i podążanie za jej zakrętami. Również mnogość imion i przydomków bohaterów, nazwy miejscowości, z których pochodzą, mogą z łatwością zaburzyć czytelnikowi spokój rozkoszowania się lekturą. Ale przecież mowa tu o starożytnej Grecji, jej bogactwie kulturowym, społecznym, politycznym i urbanistycznym. Zamknąć ją na trzystu stronach wydaje się być niewiarygodne. 
Przeskakujące wyrazy, kaskady liter, gwar opowieści, turkot opisów i ścisk bohaterów przenoszą nas w burzliwe życie na greciej agorze. Książka opowiada o Grecji i sama jest Grecją, przedstawia nam swoje najlepsze dzieci, czyli siedmiu mędrców, których poznajemy w miarę upływającej fabuły. 
Trudno jednoznacznie określić z czym mamy do czynienia, gdy sięgamy po "Opowieść o siedmiu mędrcach", trudno skategoryzować tę pozycję, czasami trudno przeniknąć jej treść i dać się porwać. Ale, gdy już nas porwie fabuła, to nie oderwie nas od niej nawet atak falangi. Wiecie co to jest efekt 3D w kinie? Po przeczytaniu "Opowieści o siedmiu mędrcach" poznacie go w książce. 


antyczną podróż zafundował mi portal sztukater.pl oraz wydawnictwo Znak, za co dziękuję

ps. muszę dodać, że absolutnie uwielbiam robić zdjęcia książkom. Kocham to!