Łączna liczba wyświetleń

piątek, 30 września 2011

zaproszenie

A może by tak wieczór z książką? A może by tak wieczór autorski? Moja propozycja jest taka: jedziecie do Gdańska 6-ego października na 17.30 do biblioteki przy ulicy Piastowskiej 90 E w Gdańsku. Spędzacie miło czas i poznajecie interesującego człowieka. 
Czas zagwarantuje Wam mowa o najnowszej książce interesującego człowieka, czyli „Syberia Zimowa Odyseja”, a interesujący człowiek to podróżnik, przewodnik po Syberii, pionier wypraw samochodowych po rozległych terenach Syberii, pilot samolotowy, pisarz, dziennikarz, fotograf, nurek oraz muzyk pianista, o imieniu Romuald, a nazwisku Koperski (zapraszam na oficjalną stronę pana Romualda).

Taki oto tekst znajduje się na stronie:
"Syberia Zimowa Odyseja" - to pełna niezwykłych przygód relacja z najtrudniejszej w historii motoryzacji, zimowej ekspedycji samochodowej, z przylądka Roca w Portugalii, przez Syberię, na dalekie krańce Czukotki. Podróżnicy w składzie: Romuald Koperski, Marian Pilorz oraz Viktor Makarovskiy swym brawurowym, ekstremalnym przejazdem jako pierwsi w dziejach motoryzacji spięli zachodnie krańce Eurazji
ze wschodnimi. Sami, bez wsparcia z zewnątrz, w skrajnie niskich temperaturach torowali sobie drogę przez liczącą tysiące kilometrów syberyjską tajgę, doliny, przełęcze.

Macie wszystko, co chcecie: samochody, podróże, niebezpieczeństwo, przygoda, zima. Gdyby nie te samochody pomyślałabym, że to "Gra o tron". 
To co?  
Zapraszam do Gdańska, 6-ego października o 17.30 do biblioteki przy ulicy Piastowskiej 90 E w Gdańsku


poniedziałek, 26 września 2011

książki, których mogłoby nie być

Kochamy książki. A jakże! Uwielbimy je czytać. Bo czemu nie? Książki na półce to piękny widok. Wiadomo! Estetyczne okładki, ciekawe tytuły, rozmaitość kolorów. Tylko, że gdy maniak książek ma ich wiele, to zaczyna być coraz bardziej wybredny. Nie kupuje już książek jak popadnie. Zwłaszcza, że wydawnictwa prześcigają się w rodzajach wydań, więc można przebierać w nieskończoność. Także teraz już nie tylko to, że książka jest, ale to jaki ma format, jaką okładkę, jaką czcionkę, jaką gramaturę papieru. Jak zatem łatwo się domyśleć, skoro skupiamy się na takich elementach książki, to jakże możemy pominąć sam tytuł? Maniak książek, którego mogliście poznać kilka zdań temu, przede wszystkim kupuje to, co do kupienia się nadaje. Nie jest głupi! O nie! Nie kupuje książek stworzonych tylko po to, żeby je kupić. Kupowanie dla kupowania, dla posiadania, dla zabawy. To nie jest to, czym zajmuje się maniak. On książki starannie selekcjonuje. Bo na przykład po co mu książka, która opisuje diety? Przecież od tego jest internet, lub zwyczajnie ktoś inny tę książkę ma. Po co mu wydania albumowe, wydane zbyt szybko, by mogły być ciekawe i zbyt tanio, by mogły być ładne. Po co mu książki nieznanych autorów, wydanych przez nieznane wydawnictwa, o nieznanych tytułach i nieznanych recenzjach? Po co mu książki wydane z błędami, przez ludzi, którzy nie przywiązują do tego żadnej wagi? Po co mu książki, tak bardzo ponaciągane do tego, by się tym mianem szczycić?
Maniak wie, że nie musi mieć wszystkiego. Maniak woli poczekać, poodkładać na takie wydanie, które aż przyjemnie będzie trzymać w dłoniach.
Jestem maniakiem. Od dzisiaj stanę się też myśliwym. Na końcu mojej strzelby znajdą się książki, których mogłoby nie być...

sobota, 24 września 2011

książkotrzymacz

jak wielu z Was chciało mieć antresolę? Ja na pewno! Wysokie sufity to coś pięknego, to przestrzeń dająca ogromnie możliwości. Proponuję Wam zatem wnętrze, które taką antresolę posiada. Coś pięknego!
Co prawda wolałabym, żeby dół był bardziej drewniany, ale to akurat jest mało ważne.
Znalezisko pochodzi ze strony www.czterykaty.pl

czwartek, 22 września 2011

nowość

„Niewidzialne kolegium” to książka autorstwa Fabrizio Battistelliego, wydana przez wydawnictwo Oficynka. Naszym głównym zadaniem jest odnalezienie „De cultu Sanctorum”, zaginionego rękopisu Benedykta XIV-ego. Jako członkowie Niewidzialnego Kolegium zdajemy sobie sprawę jak bardzo ten dokument, napisany przez papieża w młodości, może mu zaszkodzić, a jako, że jesteśmy rządni władzy i pieniędzy (jak wszyscy i wszędzie), to na pewno nie damy łatwo za wygraną. Niestety, chce nam przeszkodzić kawaler Rizierio. Czy mu się uda, i jakie tajemnice odkryje, dowiecie się dopiero po przeczytaniu książki, którą napisał włoski profesor socjologii. Jest to druga powieść cyklu, więc jeśli się Wam spodoba, zawsze będzie można wrócić do kawalera Riziero, czytając „Konklawe”. Jak będziecie walczyć szpadą, uważajcie na ostrze!

jest to fragment tekstu, który umieściłam na blogu nakanapie.pl
Jeśli macie ochotę, to zapraszam tam po więcej

środa, 21 września 2011

nowość

ostatnio słychać z różnych mediów o zawirowaniach wokół firmy Apple. Otóż najważniejsza osoba w firmie, jaką jest Steve Jobs, postanowiła przestać być jej prezesem. Nie trzeba zbyt znać się na komputerach i całym tym światku (przykładem jestem ja), żeby wiedzieć, że Steve Jobs odegrał bardzo ważną rolę w kształtowaniu się elektronicznego świata. Okazuje się, że poza mną wie to również Wydawnictwo Znak, które proponuje nam w przedsprzedaży dwie książki. Pierwsza z nich nosi tytuł "Steve Jobs: Sztuka prezentacji. Jak świetnie wypaść przed każdą publicznością", a druga "Steve Jobs: Sekrety innowacji. Zupełnie inaczej - reguły przełomowego sukcesu". Obie zostały napisane przez Carmine Gallo. W telegraficznym skrócie obie te pozycje maja nauczyć nas takiego zachowania, które doprowadzić może jedynie do sukcesu. Mają pokazać nam reguły, które należy stosować, aby osiągnąć zamierzone cele. Oto kilka pochwał ze strony wydawnictwa:


Steve Jobs: Sztuka prezentacji to biblia dla wszystkich, którzy występują publicznie.
Steve Jobs: Sekrety innowacji to książka, która - niezależnie od tego, co robisz i gdzie pracujesz - obudzi w tobie prawdziwą kreatywność i innowacyjność. 

Nie wiem, czy to Was przekonuje, ale myślę, że pochylić się warto. Oczywiście nie liczcie na to, że samo przeczytanie jej to wszystko, co trzeba zrobić żeby stać się następcą Jobs'a. Pamiętajcie, że książka jest ogólnie dostępna i nie tylko Wy będziecie mieli dostęp do tej tajemnej wiedzy. Ja bym liczyła raczej na przekierowanie naszego sposoby myślenia i nastawienia na inne tory, a to zawsze może być korzystne.
Bo to jest tak: perspektywa jest jedna, ale są różne jej kąty!

empik.com proponuje cenę 51,99
wydawnictwo znak proponuje 53,90
merlin.pl proponuje cenę 63,99


Zresztą Wydawnictwo Znak chyba lubi twórcę Apple, bo już jakiś czas temu wydało inną książkę o nim, o której możecie poczytać TUTAJ

poniedziałek, 19 września 2011

kartkopamiętacze, czyli zakładki

wchodzę sobie w statystyki bloga i co widzę? Kochacie zakładki! No to skoro kochacie, to macie:
rozkoszne zakładeczki ze strony www.petittscreations.com. Swoją drogą nutki to bardzo wdzięczny materiał na wszelkie zakładki, kolczyki, okładki, rameczki i tym podobne. Nieprawdaż?
Ale idziemy dalej:
Zrobiłeś malowanie w domu i zostało pełno próbek farm. Co z nimi robisz? Ja Ci powiem: KARTKOPAMIĘTACZE! Oto pomysł ze strony www.kidactivities.net
Kolejna strona (www.iloveindia.com) proponuje coś takiego:
Ja osobiście nie przepadam za spinaczami, bo zdarza się im co nieco poniszczyć strony,  ale niektórym się podoba, zatem zamieszczam.
A co powiecie nat akie ptaszki, ze strony www.papercrave.com?
A może takie uśmiechnięte słoneczko ze strony www.walshbrothers.co.uk?
A na koniec na prawdę pomysłowa rzecz. Sami oceńcie (d-lists.co.uk)
nie tylko strona, ale i linijka! Dla książkowych zapominalców.

sobota, 17 września 2011

książki są wszędzie!

Jak to miło, że chociaż ludzie wkoło krzyczą, że książek się nie czyta (i nie ma znaczenia, w tym momencie, jakie to są książki), to mimo wszystko napotykam je praktycznie wszędzie. Bo wyobraźcie sobie, że podczas mojej ostatniej wizyty w markecie elektronicznym natrafiłam na ogromny stół pełen książek. I ku mojemu zdziwieniu nie były to tylko poradniki i książki kucharskie, ale także powieści, wiersze i inne takie.
I proszę, oto dowód:

To teraz pytanie, czy to jest na pewno odpowiednie miejsce na takie rzeczy? Czy kupilibyście tam książkę? Czy raczej podejście jest takie (jakie było moje, gdy na początku zobaczyłam ten zbiór), że muszą być tam książki niechciane, lub po prostu mało wartościowe, takie, których promocja nie jest nastawiona na konkretnego klienta, obojętnie im kto kupi ich książkę, byle tylko kupił. Potem może ją wywalić, ale niech najpierw kupi. Co myślicie?

ah ah! przypominam o dzisiejszej akcji w Gdańsku, o której możecie przeczytać kilka postów niżej.

czwartek, 15 września 2011

prasa drukarska? Może po prostu prasa...

Dzisiaj zakupiłam magazyn o książkach (to tak w ramach przechwałek). Jak to zwykle bywa, taka czynność sprawiła, że pojawił się kolejny temat do przemyśleń. Czy czytacie magazyny o czytaniu i książkach?
Oczywiście trudno jest mi zapytać Was o to, czy lubicie czytać recenzje książek, bo gdyby tak nie było, to nie bylibyście tutaj i nie czytalibyście tego posta. Ale mimo wszystko, czy gazety o książkach to dobry pomysł, czy pomaga Wam w wyborach literackich? Muszę powiedzieć, że do tej pory raczej nie korzystałam z dobrodziejstw gazet. Dopiero teraz zaczynam eksperymentować. Może ktoś z Was ma już jakieś doświadczenia? Podzielcie się!

środa, 14 września 2011

zaproszenie... do czystości

Gdańszczanie!
Ogłoszenie do Was i do Waszych gości.
Zbliża się 17-ty września, a co za tym idzie zbliża się też kolejna, druga już, odsłona akcji "Zamień odpady na kulturalne wypady".
Właściwie nazwa samej akcji całkowicie ją tłumaczy, ale jeszcze na wszelki wypadek powiem, że polega ona na oddawaniu rzeczy totalnie niepotrzebnych (butelki, słoiki, puszki, makulatura, kartony, zużyte baterie, stare sprzęty elektroniczne), na rzeczy absolutnie potrzebne, czyli bilety do instytucji kulturalnych w Gdańsku.
Oto podręcznikowy przykład na połączenie przyjemnego z pożytecznym.

Dokładne informacje ile czego, gdzie, jak i gdzie potem, znajdziecie na stronie www.recykling.org.pl

Nawet, jeśli jedna osoba może dostać tylko jeden bilet, to uważam, że warto się postarać, bo przecież powszechnie wiadomo, że jako społeczeństwo produkujemy niezliczone ilości odpadów. Także zabierz mamę, tatę, męża, dziecko, ciocię, wujka, babcię, dziadka i uderzaj na Targ Węglowy w Gdańsku od godziny 10:00 do 14:00, a potem widzimy się np. w Filharmonii i możemy pisać recenzje! Żyć, nie umierać!

wtorek, 13 września 2011

jak bardzo kochasz książki?

jakoś tak zaintrygowało mnie, czy ludzie tatuują sobie książki. Okazuje się, że tak...
Oto kilka przykładów tuszowej miłości do literatury:
ze strony www.25hourbooks.com:
ze strony www.artsbeat.blogs.nytimes.com:
tatuaż nieco skromniejszy, ale dalej książkowy
ze strony www.tattoogathering.com:
i na koniec, ze strony www.tattooim.com:
taki podoby stosik, jak czasem się widzi na półkach

no i teraz powiedzcie mi, moi mili, co Wy na to?

poniedziałek, 12 września 2011

książkoteria

oj dawno nie pokazywałam Wam biżuterii zrobionej z książek, lub książkami inspirowanej. I chociaż wydawać by się mogło, że nie ma tu wielkiego pola do popisu (kolczyki, bransoletki i wisiorki, pierścionki i w sumie nic więcej), to jednak sami możecie zobaczyć jak pomysłowi są artyści i rzemieślnicy.

Zaczynamy skromnie, od pierścionka. Ot, książka na obręczy :) (www.thisnext.com) 
Dalej też podobny pierścionek, ale już nieco bardziej fantazyjny.Bo czy to książka, czy pierścionek, czy może tyciuśkie pudełeczko? (www.etsy.com)

Wisiorek z kartek? Proszę uprzejmie! (www.demoncavern.blogspot.com)

No i jeszcze bransoletka (www.vi.sualize.us)


Może ostatnia rzecz nie jest stricte biżuterią, ale od jakiegoś czasu panie i to potrafią nosić jak najpiękniejszy naszyjnik, a mi się wydaje, że dosyć interesujące znalezisko (www.dinodirect.com)

I jak?

sobota, 10 września 2011

zabawa

Witam Was na początku weekendu,
słoneczko świeci, może nie jest za ciepło, ale grunt, że nie pada!
To tak, żeby się troszkę rozruszać proponuję zabawę.
Spróbujemy odnaleźć najdłuższy tytuł książki!
to może ja zacznę:

"Jak rozmawiać o książkach, których się nie przeczytało?"- ten tytuł musiał być napisany małą czcionką, żeby się zmieścił na książce :)

czekam na Wasze propozycje

ps. no i dalej zapraszam do posta niżej na dyskusje o tym, kiedy powinno się kończyć serie książkowe.

piątek, 9 września 2011

serie... wszystko fajnie, ale kiedy skończyć?

mój mąż zainspirował mnie do napisania kolejnego postu (zobaczcie, jaki jest przydatny!). Otóż sama, na swojej półce, mam kilka książek, które wydawane były seriami. Przygody tego, dzieje tamtego, etapy jeszcze czego innego. Jedną z takich moich ulubionych serii są przygody Kapitana Alatriste, napisane przed Arturo Perez Reverte (jednego z moich ulubionych pisarzy). Jest to seria wydana przez wydawnictwo Muza, zresztą bardzo elegancko i estetycznie. Twarda oprawa, chropowate stronice, niczego więcej do szczęścia nie trzeba. Moglibyście powiedzieć, że interesującej fabuły, ale ja Wam odpowiem , że postarał się o to sam autor, genialny pisarz.
No właśnie. I tutaj pojawia się problem. Kiedy autor powinien skończyć, żeby nie przedobrzyć? Bo nawet, gdy dużo jest czegoś dobrego, to w pewnym momencie pojawia się gość, którego znamy pod przezwiskiem Przesyt. Jest taki moment, gdy zwyczajnie nudzi nam się główny bohater i nawet kolejne jego przygody przestają być porywające. Jest taki moment, gdy denerwuje nas powtarzanie się autora w opisywaniu cech głównego bohatera. Wiadomo, pisarz ma określony styl, który powtarza w prawie każdej książce, ale przecież oczarowuje on nas nie tylko stylem, ale i konstrukcją samych postaci, a w takiej serii, większość postaci została skonstruowana już na początku, a reszta książek tylko to powiela.
No właśnie (po dwakroć!). Jaki jest magiczny przepis na serię? Po ilu książkach autor powinien zakończyć, ile podobnego typu książek jesteśmy w stanie strawić? Powiedzcie...

aktualizacja (19:00):
z numerkami, w sensie tomów, czy to będą trzy, czy siedem, to chyba nie jest tak, że są złotą regułą do wszystkiego. Bo gdy ktoś nie ma talentu, to trzy stają się przesadą, a czasami i po siedmiu chce się czytać dalej, albo i po dziesięciu. Wydaje mi się, że konkretna cyfra nie ma tutaj znaczenia. Raczej, a właściwie zdecydowanie, zawartość. 
Moim zdaniem, taka w odpowiednim momencie skończona seria, to na przykład "Władca pierścieni" Tolkiena. Nie wiem czy ją czytaliście (oglądanie się nie liczy!), ale mam wrażenie, że gdyby Tolkien dopisał czwarty tom, to już by mi się znudziło.

środa, 7 września 2011

książkotrzymacz

witajcie!
dzisiejsze propozycje książkotrzymaczowe będą związane z naturą. Tym razem chcę Wam pokazać książkotrzymacze w kształcie zwierząt. Szaleństwo!





I co powiecie na motyw zwierzęcy w Waszej biblioteczce? Jak dla mnie osiołek odpada, bo nie wygląda zbyt zachęcająco, ale krowa, lub niedźwiadek? Czemu nie!

bibliografia:

poniedziałek, 5 września 2011

książkomuzyka

pozytywnie nastrajająca mnie piosenka, którą chciałabym Was zarazić. I możecie powiedzieć, że jestem świrnięta, ale ona, jak wszystko na tym blogu, jest o książkach. A wykonawca to mój ukochany Grzegorz Turnau. Piosenka pochodzi z najnowszej płyty "Fabryka klamek", którą bardzo polecam.




zachęcam do dzielenia się książkomuzyką!

niedziela, 4 września 2011

czy e-szkoła długo postoi?

przyszedł wrzesień, a wraz z wrześniem refleksje odnośnie szkoły. Bo to zwykle tak bywa, że refleksje pojawiają się jak na zmiany generalnie za późno. Bo kto może zmienić coś, gdy dzieci już są w drodze do szkoły? Nikt, no ale niech już im będzie! Otóż radio, telewizja i papierkowe informacje grzmią o cenach podręczników, artykułów szkolnych i ogólnie o kosztach edukacji. Wpadają wtedy na pomysł wydań e-podręczników. Potem mówią o tym, że nie każdego rodzica będzie stać na czytnik e-booków, potem mówią, że kupią takie na użytek szkoły i będzie w szkole tylko je rozdawać, ale wtedy mówią, że dzieci nie będą miały się z czego uczyć w domu, potem mówią, że czytniki i tak wyjdą taniej niż zakup podręczników w wydaniu papierowym. Dodaj do tego ekologię i masz pełen pakiet. No ale znowuż pojawia się odwieczny problem podziału w klasie i tak Janek będzie miał wypasiony czytnik z odkurzaczem i zmywarką, a Paweł będzie miał jakiś taki słaby, co nawet nie wyświetla hologramów, a Zosia to w ogóle musiała kupić używany i już jest zupełnie gorsza. Tak tak, moi kochani, tak to jest w materialnym świecie. No i na koniec argument moralny, jak dzieci bez książek nauczą się poszanowania dla literatury i tak dalej i tym podobne, argument słuszny, aczkolwiek wydaje mi się, że poszanowania dla literatury mogą nauczyć przede wszystkim rodzice, pokazując dziecku, że telewizor nie jest jedynym wyjściem z wolnego czasu. No dobra, to teraz drugi koniec argumentacji, skoro dzieci będą miały czytniki, laptopy i inne sprzęty komputerowe, to jak nauczą się ładnie pisać? No i to jest argument poważny, nawet jeśli jedna z dziennikarek uznała, że przecież mając pralkę, lub zmywarkę nie oduczyła się prać ręcznie i myć naczyń (argument trafny, ale...), to przecież ona umiała prać i myć wcześniej, miała ku temu wiele okazji, a takie dzieci dopiero uczą się pisać. Przed nimi jeszcze kilka klas wypracowań, aż ich pismo się ostatecznie ukształtuje. Każdy chce, żeby dziecko było lekarzem, ale myślę, że nie każdy chce żeby dziecko jak lekarz pisało.
Wydaje mi się, że dyskusja o e-podręcznikach ma jeden podstawowy mankament. Strony są tu tylko dwie: biała i czarna. Albo wszystko będzie e-bookiem, albo nic. A ja, jako jeden z czołowych działaczy fun clubu Złotego Środka uważam,  że kompromis i wypośrodkowanie mogą dostarczyć nie lada radości i pożytku.
Fakt faktem, że praca na takich podręcznikach dużo zmian wymagałaby od samych nauczycieli, i na pewno nie obeszłoby się bez ofiar, ale wydaje mi się, że warto spróbować, pod warunkiem, że cena naszego eksperymentu nie będzie obciążała rodziców zbyt mocno, a na pewno nie bardziej niż cena podręczników. A o ile wiem, zwykłe podręczniki nigdy nie zwalniały nas z obowiązku posiadania zeszytu, więc i w przypadku e-podręczników nie powinno być większego kłopotu.
Kto ze mną, a kto przeciwko?